Ostatnie tygodnie przed pierwszym spotkaniem Baracka Obamy i Dmitrija Miedwiediewa (1 kwietnia) to dla Kremla czas wielkiej dyplomatycznej rozgrywki. Z Moskwy płyną pod adresem amerykańskiej administracji to zachęty, to ostrzeżenia. Kluczową sprawą jest tarcza antyrakietowa w Polsce i Czechach – Moskwa nie kryje, że od tej decyzji będą zależały losy współpracy z nową ekipą Białego Domu.

– USA mogą mieć problemy z rozmieszczeniem w Europie Wschodniej elementów tarczy rakietowej – mówił naczelny herold Moskwy Dmitrij Rogozin, ambasador Rosji przy NATO, odnosząc się do dymisji czeskiego premiera Mirka Topolanka. – Do odejścia jego rządu doprowadziły te siły w Czechach, które są przeciwne rozmieszczeniu radaru – przekonywał. Jednak choć z Waszyngtonu płyną sygnały świadczące o tym, że projekt może zostać – jeśli nie odwołany, to przynajmniej na pewien czas zamrożony, Moskwa pewności nie ma. Dlatego robi wszystko, by z tej rozgrywki wyjść „z tarczą”. – Rosja nie liczy, że usłyszy od Stanów Zjednoczonych: „rezygnujemy z tarczy”. Zresztą Amerykanie nigdy tego nie powiedzą, by nie tracić karty przetargowej – mówi w rozmowie z „Rz” politolog Aleksiej Makarkin. – Dla Kremla w pełni satysfakcjonujące będzie odsunięcie projektu w czasie i zapewnienie, że jego głos nie będzie ignorowany, a Rosja może w tym projekcie w jakiś sposób uczestniczyć – dodaje.

Stąd wzmożona aktywność Rosjan na dyplomatycznym froncie. Spotkanie wicepremiera Siergieja Iwanowa z wiceprezydentem Josephem Bidenem, potem szefa dyplomacji Siergieja Ławrowa z sekretarz stanu Hillary Clinton. Powtarzane jak magiczne zaklęcie hasło „zresetowania” wzajemnych stosunków i pełne nadziei słowa Miedwiewa o oczekiwaniu na spotkanie z Obamą. Wystąpienia dyplomatów różnego szczebla, którzy w minionym tygodniu na wyścigi wypowiadali się na temat tarczy – to z optymizmem, to z nutą pogróżki. W końcu Michaił Gorbaczow, który został wysłany do Waszyngtonu i rozmawiał tam z Obamą i Bidenem.

O tym, jak poważnie Rosjanie traktują tę sprawę, świadczy też wtorkowa decyzja dotycząca kluczowego dokumentu „Strategia bezpieczeństwa narodowego do 2020 roku”. Choć jego zatwierdzenie wydawało się formalnością, ostatecznie do niego nie doszło. Dlaczego? Żeby nie zakłócić „pozytywnej dynamiki”, o której tyle mówią Rosjanie. Takie konkluzje znalazły się w dwóch czołowych rosyjskich dziennikach: „Kommiersancie” i „Wiedomostiach”. Chodzi o to, że w przygotowywanym jeszcze za administracji George’a Busha dokumencie są niezbyt przyjazne wobec USA zapisy, wzmianki o zagrożeniach „z powodu dążenia pewnych państw do uzyskania przewagi wojskowej”. Ponieważ Moskwa widzi szanse na porozumienie z nowym gospodarzem Białego Domu, zdecydowano, że z dokumentem warto się wstrzymać i wprowadzić ewentualne poprawki. – Kreml nie chce, by znalazły się tam rzeczy, które mogłyby zaszkodzić ociepleniu – tłumaczy Makarkin.