– Rosja i NATO uzgodniły wznowienie formalnej współpracy wojskowej i w sferze bezpieczeństwa – powiedział sekretarz generalny sojuszu Jaap de Hoop Scheffer po sobotnim spotkaniu ministrów spraw zagranicznych NATO z rosyjskim szefem dyplomacji Siergiejem Ławrowem na greckiej wyspie Korfu.
Uczestniczyli w nim także premierzy Grecji i Włoch Kostas Karamanlis i Silvio Berlusconi. Ten ostatni robił wszystko, by być postrzeganym nie jako bohater seksskandali, lecz wielki mąż stanu. Według komentatorów dlatego tak bardzo akcentował swoją rolę jako pomysłodawcy, pośrednika i animatora zbliżenia między Rosją a USA. To właśnie Berlusconi już na początku spotkania oświadczył, że odbył właśnie półgodzinną rozmowę z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem i z jego upoważnienia deklaruje całkowite otwarcie Rosji na dialog, co przyjęto z pewnym zdziwieniem, bo na sali był obecny szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow.
Przywódca sojuszu ogłosił potem, że Rada znów działa.
– Zgodziliśmy się, że rozbieżności nie powinny zatrzymywać całego pociągu. Jednak w sprawie Gruzji wciąż dzielą nas fundamentalne różnice. Ale Rosja potrzebuje NATO i NATO potrzebuje Rosji – dodał Scheffer.
Według niego Rosja i NATO uznały, że trzeba połączyć wysiłki m.in. w kwestii wojny w Afganistanie, walki z piratami somalijskimi i terroryzmem oraz rozprzestrzeniania broni jądrowej. Podkreślił też, że odchodząc ze stanowiska, chce pozostawić następcy Andersowi Foghowi Rasmussenowi „działającą” Radę NATO – Rosja.