„Akcja klatka” – pod takim kryptonimem trwają na Majorce poszukiwania sprawców czwartkowego zamachu bombowego, w wyniku którego zginęło dwóch członków Gwardii Cywilnej. Policja przypuszcza, że nie udało im się opuścić wyspy. W katedrze w stolicy Majorki Palmie odbyło się nabożeństwo żałobne za zamordowanych, a w całej Hiszpanii – milczące protesty przeciwko ostatnim zamachom baskijskiej ETA.
Wiadomo już, że zamachu dokonało dwóch terrorystów. Ich tożsamość nie została ujawniona, jednak w całej Hiszpanii pojawiły się zdjęcia sześciu najbardziej poszukiwanych członków ETA, którzy do niedawna ukrywali się we Francji. Prawdopodobnie to właśnie w tym kraju została zmontowana użyta na Majorce bomba.
Policja bada, jaki był system jej aktywacji. Jeśli zegarowy, to zdaniem służb bezpieczeństwa sprawcy zamachu zdążyli uciec, zanim – tuż po zamachu – zamknięte zostały wszystkie porty i lotniska. Jeżeli jednak ładunek został zdetonowany za pomocą pilota, terroryści wciąż są na Majorce.
Dlatego przeszukiwane są hotele i apartamenty, sprawdzana tożsamość osób wynajmujących mieszkania. Zdaniem policji jedno z nich jest kryjówką ETA.
Samoloty z lotniska w stolicy Majorki odlatują z co najmniej godzinnym opóźnieniem, bo każdy pasażer poddawany jest dokładnej kontroli. Bez specjalnej zgody władz wyspy portów nie mogą opuszczać promy. Poszukiwany jest ciemny volkswagen, który z dużą prędkością odjechał z miejsca zamachu.