Przyjęty w październiku 2001 r. – po zamachu na World Trade Center – Patriot Act ułatwiał służbom podsłuchiwanie i inwigilowanie obywateli, m.in. poprzez kontrolę e-maili, bez konieczności czekania na zgodę sądu. Dawał agentom prawo do porywania podejrzanych o terroryzm i bezterminowego przetrzymywania osób niemających obywatelstwa USA, stanowiących potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Ustawa była sztandarowym projektem administracji George’a W. Busha. Dla liberałów w USA i na całym świecie stała się zaś najbardziej znienawidzonym prawem. Obrońcy praw człowieka wskazywali, że jest sprzeczna z konstytucją i odbiera podejrzanym prawo do prywatności i do domniemania niewinności. Ostrzegali, że może prowadzić do nadużywania władzy. Z kolei zdaniem zwolenników ustawy to właśnie dzięki Patriot Act służbom udało się zapobiec powtórce 11 września.
Patriot Act początkowo miał przestać obowiązywać pod koniec 2005 r., termin ten był jednak kilkakrotnie przedłużany. W sobotę demokratyczny prezydent – oskarżany przez opozycję o zbyt miękkie podejście do problemu walki z al Kaidą – podpisał zaktualizowaną wersję tej ustawy. Chociaż wiele przepisów od 2001 r. zostało zmodyfikowanych, to przyjęte właśnie prawo nadal pozwala np. na szpiegowanie obcokrajowców, którzy nie są członkami żadnej ekstremistycznej organizacji. Po uzyskaniu zgody sądu agenci mogą zakładać podsłuchy, przeprowadzać rewizje i przejmować majątek podejrzanych. Demokratycznym kongresmenom nie udało się dodać zapisów o większej ochronie prywatności obywateli USA. Republikanie przekonywali bowiem, że liberalizacja prawa utrudni śledzenie podejrzanych o terroryzm.
[i]—Jacek Przybylski z Waszyngtonu[/i]