Zdenerwowany, nieznający angielskiego Polak przez dziesięć godzin nie mógł wydostać się z lotniska. W pewnym momencie pojawili się policjanci i użyli przeciw niemu paralizatora. Dziekański zmarł. Dwa lata temu prokuratura uznała, że nie ma powodów do stawiania policjantom zarzutów. Teraz może zmienić zdanie.
Powodem jest wynik śledztwa komisji Thomasa Braidwooda, powołanej przez rząd prowincji Kolumbia Brytyjska. Sędzia Braidwood uznał, że użycie paralizatora było nieuzasadnione. Pojawiły się też nowe dowody w sprawie, wskazujące, że policjanci mieli zamiar użyć paralizatora jeszcze zanim zbliżyli się do Dziekańskiego i uznali, że jest niebezpieczny.
Sprawą zajął się prokurator Richard Peck, który podejmie ostateczną decyzję. – Zarzuty wobec policjantów powinny być postawione już dawno, ale władze wybrały inną, często stosowaną w Kanadzie drogę: publiczne dochodzenie – powiedział „Rz” prof. Richard Simeon z Uniwersytetu Toronto. – Takie śledztwa trwają czasem latami. Orzeczenie sędziego Braidwooda jest jednak bardzo niekorzystne dla policjantów i dlatego sądzę, że prokuratura zdecyduje się rozpocząć sprawę karną – dodał.