Scenariusze, w których islamscy terroryści wykorzystują materiały radioaktywne do zniszczenia Londynu, Paryża czy Nowego Jorku, od lat analizują nie tylko filmowi producenci w Hollywood, ale również agenci służb wywiadowczych. Zdaniem prezydenta USA terroryzm nuklearny to bowiem największe zagrożenie, przed którym obecnie stoi świat.

– Dwie dekady po zakończeniu zimnej wojny musimy stawić czoła okrutnej ironii historii. Chociaż ryzyko nuklearnej konfrontacji między państwami spadło, to ryzyko ataku atomowego wzrosło – podkreślał prezydent Barack Obama podczas kwietniowego szczytu nuklearnego w Waszyngtonie. Rok wcześniej podczas przemówienia w Pradze amerykański przywódca zapowiedział, że Stany Zjednoczone chcą do końca 2013 roku zabezpieczyć przed terrorystami wszystkie materiały atomowe na świecie.

Na liście obiektów narażonych na atak terrorystów znalazły się m.in. atomowe ośrodki badawcze w dawnym bloku sowieckim. Największą operację zabezpieczania materiałów nuklearnych Amerykanie przeprowadzili zaś w Polsce. Pod koniec września pod osłoną nocy i ochroną uzbrojonych po zęby komandosów ciężarówki z 187 kilogramami wysoko wzbogaconego uranu – używanego wcześniej w reaktorze badawczym Maria – przejechały ze Świerku na bocznicę kolejową pod Warszawą. Stamtąd tajny transport dojechał pociągiem do Gdyni. Po załadowaniu na statek uran popłynął do Murmańska, skąd pociągiem pojechał do obiektu położonego na Syberii, gdzie został odpowiednio zabezpieczony. W sumie przez nieco ponad rok wywieziono z Polski ponad 450 kilogramów materiałów radioaktywnych, co starczyłoby do wyprodukowania co najmniej 18 bomb atomowych.

– Ta akcja kosztowała amerykańskich podatników ponad 60 mln dolarów. Tak dużej ilości materiałów radioaktywnych nie mogliśmy bowiem przewieźć za jednym razem. Musieliśmy więc zorganizować pięć różnych transportów i zapłacić za każdy etap tej operacji – tłumaczy „Rz” Andrew Bieniawski z Narodowej Administracji Bezpieczeństwa Nuklearnego (NNSA), który brał udział w tajnej akcji wywożenia materiałów z Polski. Bieniawski podkreśla, że następny transport tego typu jest przewidziany wtedy, gdy reaktor Maria zamiast wysoko wzbogaconego uranu zacznie używać uranu nisko wzbogaconego.

[i]Jacek Przybylski z Waszyngtonu[/i]