– To przedwyborczy atak na naszą partię. Wszystko wróci wkrótce do normy – w ten sposób komentują przywódcy postkomunistycznej Lewicy najnowsze oskarżenia pod adresem szefa frakcji tego ugrupowania w Bundestagu Gregora Gysiego. Prokuratura rozpoczęła już nawet śledztwo, podejrzewając, że Gysi mógł popełnić kłamtwo lustracyjne.

Od niemal dwu dziesięcioleci Gysi odpiera wszelkie zarzuty, że był w czasach NRD tajnym współpracownikiem Stasi, służby bezpieczeństwa byłej NRD. Wygrał kilka procesów i doczekał się wielu sprostowań i oficjalnych przeprosin. Tym razem jednak może być inaczej, gdyż znaleziono nowe dokumenty obciążające mocno Gysiego. Był w czasach NRD znanym adwokatem i bronił dysydentów. Równocześnie miał jednak przekazywać Stasi informacje dotyczące jego klientów, posługując się kryptonimem „Notar".

– W archiwach Stasi nie znaleźliśmy żadnej deklaracji współpracy, żadnych pokwitowań ani raportów z podpisem TW „Gregora" czy „Notara". Istniał jednak cały łańcuch poszlak wskazujących na ożywione kontakty Gysiego ze służbą bezpieczeństwa – mówił kilka lat temu „Rz" Joachim Gauck, ówcześnie były szef Urzędu ds. Akt Stasi, czyli odpowiednika polskiego IPN. Obecnie prezydent RFN. Gysi nie zaprzecza, że utrzymywał kontakty ze Stasi, ale TW nie był.

We wschodnich landach Niemiec Gysi jest noszony niemal na rękach. Jest też lokomotywą wyborczą postkomunistów.