Prezydent Nicolas Maduro oskarżył w wystąpieniu amerykańskich dyplomatów o to, że „sponsorowali i przygotowywali wraz ze skrajną prawicą sabotaż wymierzony w system energii elektrycznej w Wenezueli".
Troje najważniejszych dyplomatów USA w Wenezueli – charge d'affaires kierująca ambasadą oraz dwoje kluczowych pracowników poselstwa – otrzymało 48 godzin na opuszczenie kraju. - Mam w ręku dowód na ich spisek! - krzyczał prezydent, choć dowodu nie pokazał. Według niego chodzi jednak o „przestępstwa popełnione podczas spotkań z przywódcami skrajnej prawicy w prowincji Bolivar". Mieści się tam m.in. największa elektrownia wodna Wenezueli.
Po orędziu prezydenta wenezuelska telewizja pokazała film wideo ze spotkania amerykańskich dyplomatów z jednych z lokalnych burmistrzów oraz z działaczami organizacji społecznej, która współorganizowała w 2004 r. referendum w sprawie odwołania ówczesnego prezydenta Hugo Chaveza. Maduro był wówczas jego wiceprezydentem.
Prezydent Maduro ogłasza wyrzucenie trójki amerykańskich dyplomatów: