Według sondaży powyborczych agencji Sociopol oraz CSCI Ponta uzyskał 40-41,5 proc. głosów, centroprawicowy kandydat Klaus Iohannis popierany przez Sojusz Chrześcijańsko-Liberalny, w skład którego wchodzą Partie Demokratyczno-Liberalna i Narodowo-Liberalna, uzyskał 31-31,2 proc.
Frekwencja była niższa w porównaniu z 2009 r. i godzinę przed zakończeniem głosowania wyniosła 48,2 proc. Według rumuńskich mediów wielu Rumunów za granicą nie mogło oddać głosu, przed lokalami w wielu miastach zachodniej Europy ustawiły się ogromne kolejki.
Zwycięstwo Ponty było przewidywane przez analityków. 42-letni prawnik stoi na czele rządu, tworzonego przez jego własną Partię Socjaldemokratyczną i jej koalicyjnych partnerów - Partię Konserwatywną i Narodowy Związek na rzecz Postępu Rumunii, od maja 2012 r. Wiele decyzji jego gabinetu, m.in. obniżenie niektórych podatków i wprowadzenie ulg dla biznesu, zapewniło mu poparcie, co zaowocowało niedzielnymi wynikami.
Po prawdopodobnym zwycięstwie Ponty w drugiej turze cała władza przejdzie w ręce centrolewicy. Jego koalicja ma większość w parlamencie i Ponta będzie mógł wyznaczyć następnego premiera i umocnić swoją władzę. W rumuńskich mediach pojawiły się spekulacje, że premierem może być były szef wywiadu zewnętrznego Teodor Melescanu, który również był pretendentem do prezydentury; startował jako kandydat niezależny.
W pierwszych komentarzach rumuńskie media przypominają prezydenckie wybory w 2004 r., kiedy kandydat socjalistów Adrian Nastase prowadził w pierwszej turze, lecz w drugiej został pokonany przez centroprawicowego polityka Traiana Basescu. Jednak różnica między kandydatami wynosiła wówczas około 3 proc.