We wcześniejszych felietonach należących do tego cyklu omawiałem historię rozwoju elementów systemu komputerowego wchodzących w skład tak zwanej jednostki centralnej. Opisałem ewolucję procesorów i mikroprocesorów, czyli systemów wykonujących wszystkie działania arytmetyczno-logiczne zgodnie z programem, jak powstawały i rozwijały się różne rodzaje pamięci, a także wspomniałem o historii klawiatury – formalnie nienależącej do jednostki centralnej, ale często fizycznie z nią zintegrowanej. Dzisiaj chcę zacząć serię opowieści o historii powstania i rozwoju tzw. urządzeń peryferyjnych (chociaż omawiane wcześniej pamięci masowe także zaliczane są do urządzeń peryferyjnych). Urządzeniem omawianego typu są z pewnością drukarki, dlatego ich genezie dzisiaj się przyjrzymy.
Wykorzystywanie dalekopisów
Wspominałem o tym, że już twórca koncepcji pierwszego programowalnego komputera, Charles Babbage („Recz o Historii", 11 czerwca 2021) dostrzegał potrzebę automatycznego rejestrowania na papierze wyników maszynowo prowadzonych obliczeń, żeby uniknąć pomyłek wprowadzanych przez ludzi, m.in. drukarzy. Podobne potrzeby mieli telegrafiści, dlatego w roku 1902 Frank Pearne wraz z Charlesem L. Krumem rozpoczęli pracę nad drukującym telegrafem, nazywanym dalekopisem. Dalekopis był w istocie zdalnie sterowaną elektryczną maszyną do pisania, w której elektrycznie napędzane czcionki uderzały – przez taśmę barwiącą – w szeroką taśmę papieru, odbijając na niej litery albo cyfry układające się w tabele liczbowe i teksty. Dalekopis zdał egzamin w telekomunikacji i był stosowany przez ponad 70 lat, gdy więc pierwsze elektroniczne komputery potrzebowały urządzenia zapisującego wyniki, podłączano do nich dalekopisy. Było to rozwiązanie stosunkowo tanie i łatwe w obsłudze (dostępni byli liczni i dobrze wyszkoleni konserwatorzy dalekopisów), które stosowano dość długo. Nawet gdy w Krakowie pojawił się naprawdę potężny superkomputer Cyber 72, korzystaliśmy z niego w sposób zdalny, m.in. za pomocą dalekopisów TTY.
Dalekopis jako urządzenie drukujące komputera miał więc liczne zalety, ale miał też spore wady. Był bardzo głośny w pracy. Wiem coś o tym, bo gdy rozpocząłem pracę na AGH, nie było dla mnie pokoju do pracy i przez ponad rok siedziałem w jednym pomieszczeniu z komputerem Odra 1013. No i z dalekopisem... Okropnie hałasował!
Ale to nie była jego zasadnicza wada. Główną była powolna praca. Wydrukowanie strony tekstu zajmowało kilka minut, co przy coraz szybciej pracujących komputerach tworzyło „wąskie gardło", utrudniające korzystanie z systemów komputerowych w biznesie.
Próbowano przyspieszyć działanie drukarek działających na zasadzie uderzania czcionką (poprzez taśmę barwiącą) w papier. Dość udana była próba zastąpienia pojedynczych czcionek na długich ramionach, które musiały wykonać zamach po łuku ponad sto stopni, zanim uderzyły w papier – kulistą głowicą przypominającą piłeczkę golfową, na powierzchni której były poszczególne czcionki. Gdy trzeba było wydrukować określony znak, głowica najpierw się odpowiednio obracała, a potem uderzała w papier. Taką metodę druku wprowadziła 31 lipca 1961 r. firma IBM, wypuszczając serię maszyn nazwanych IBM Selectronic. Szybkość druku udało się dzięki temu niemal podwoić. Podobną ideę zaproponował w 1970 r. Andrew Gabor z firmy Diablo Data, tyle że zamiast ciężkiej głowicy kulistej zastosował lekką rozetkę w kształcie stokrotki, stąd sympatyczna nazwa Daisy, która była przywiązana do tych drukarek. Osiągały one szybkość 30 znaków na sekundę.