Zadowolenie z przejścia pod chińskie rządy wyraża dzisiaj blisko 96 proc. mieszkańców Makau – wynika z sondażu przeprowadzonego przez tamtejszy uniwersytet. Dr Guang Zhensun z Uniwersytetu Makau tłumaczy te wyniki dynamicznym rozwojem gospodarki regionu, dzięki któremu poprawia się poziom życia jego 550 tys. mieszkańców. Ten leżący na południowym wybrzeżu Chin skrawek lądu, który ma status specjalnej strefy administracyjnej ChRL, jest dziś jednym z najbogatszych miejsc w Azji. Oprócz turystyki kołem zamachowym rozwoju jest hazard. W ciągu ostatniego roku jego przychody wzrosły o niemal 60 procent.
– Gdy w nocy z 19 na 20 grudnia 1999 roku władzę nad Makau przejęła Chińska Republika Ludowa, w regionie było 13 kasyn. Dziś jest ich 33 – mówi „Rz" prof. Moisés Silva Fernandes, dyrektor Instytutu Konfucjusza na Uniwersytecie Lizbońskim. Eksperci podkreślają, że na rozwój tej gałęzi gospodarki ogromny wpływ mają Chiny. – Pekin prowadzi restrykcyjną politykę w kwestii hazardu, dlatego Makau jest tak atrakcyjne dla chińskich turystów. Chiny w ostatnim czasie wprowadziły nawet ograniczenia w ruchu granicznym, by zahamować ich napływ – zauważa w rozmowie z „Rz" dr Jackie Sheehan z Uniwersytetu Nottingham.
Region cieszy się szeroką autonomią, ale Pekin postanowił ostatnio przykręcić śrubę. Przyjęto ustawę o bezpieczeństwie narodowym, której przepisy zabraniają m.in.: secesji, wystąpień przeciwko rządowi chińskiemu oraz prowadzenia działalności politycznej wymierzonej w interesy ChRL. Broniąca praw człowieka organizacja Amnesty International wyraziła obawy, że każda pokojowa demonstracja będzie mogła być teraz uznana za „wrogą" i „nielegalną". Przepisy ustawy są mało klarowne, co daje władzom okazję do różnych manipulacji. – Tak sformułowane prawo uderza w wolność słowa i szkodzi swobodzie wyrażania poglądów – mówi dr Sheehan. I ostrzega: – W Hongkongu próba wprowadzenia podobnych zapisów zakończyła się niepowodzeniem i wybuchem protestów.
Wielu mieszkańców Makau martwi też masowa imigracja Chińczyków z kontynentu. – Zaostrza się przez to rywalizacja o miejsca pracy. Niepokój budzi też wykupywanie przez Chińczyków z ChRL nieruchomości – mówi „Rz" ojciec Artur Wardega, jezuita, dyrektor Instytutu Ricciego w Makau. – Z jednej strony mieszkańcy są dumni z szalonego rozwoju w ostatnim czasie, z prosperity ekonomicznej i wielu nowych możliwości. Z drugiej jednak strony zaniedbano opiekę społeczną, szpitale i służbę zdrowia. Pekin nadmiernie ingeruje też w system edukacji – dodaje.
Duchowni blisko 60 chrześcijańskich kościołów, które funkcjonują na Makau, są coraz bardziej zaniepokojeni demoralizacją, jaka wiąże się z rozwojem hazardowego biznesu. Nie narzekają jednak na ograniczanie swobód religijnych. – Katolicy, których jest około 18 tysięcy, stanowią ponad 4 proc. populacji, a ich liczba systematycznie się powiększa wraz z napływem Filipińczyków – mówi o. Wardega. Wskazuje na rozwój seminarium diecezjalnego i Uniwersytet Katolicki św. Józefa, który powstaje nieopodal miasta. W raporcie przygotowanym przez Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców potwierdzono, że w Makau nie dochodzi do dyskryminacji na tle religijnym.