Choć już w środę turecki parlament zgodził się na inwazję na północne regiony Iraku, w niedzielę rebelianci z Kurdyjskiej Partii Robotniczej (PKK) znów zaatakowali. Tym razem zabili 17 żołnierzy.
W Turcji zawrzało. Na ulice wielu miast wyszli demonstranci, żądając natychmiastowego ataku. – Zrobimy wszystko, co trzeba, bez oglądania się na innych – uspokajał rodaków premier Recep Erdogan.
Wczoraj kamerzysta AP zauważył kolumnę kilkudziesięciu wozów bojowych wyładowanych bronią i żołnierzami, jadącą w kierunku granicy Iraku. Z kolei artyleria – jak donosi „Turkish Daily News” – ostrzeliwuje 63 cele, w których mogą się znajdować rebelianci.
USA, które poprosiły tureckie władze „o kilka dni” cierpliwości, zaapelowały wczoraj do rządu w Bagdadzie, by błyskawicznie powstrzymał ataki kurdyjskich rebeliantów. Po kilku godzinach z biura prezydenta Iraku Talabaniego napłynęła wiadomość: PKK wkrótce ogłosi zawieszenie broni. „Jesteśmy gotowi przerwać ogień, jeśli turecka armia przestanie nas atakować i porzuci plany najazdu” – głosi komunikat na stronie internetowej bojowników. —jap, afp, ap, reuters