W ostatnich latach prasa znalazła się pod ostrzałem – twierdzi John Conyers, demokratyczny przewodniczący Komisji Sądowniczej Izby Reprezentantów USA. Nie chodzi mu wcale o reporterów pracujących w Iraku czy w Afganistanie, lecz o dziennikarzy z Waszyngtonu, którzy wydobywają na światło dzienne tajemnice wojny z terroryzmem.
Przed tygodniem Izba Reprezentantów przyjęła ogromną większością głosów projekt nowej ustawy chroniącej dziennikarzy i ich źródła informacji. Podobny projekt został już zgłoszony pod obrady Senatu. Tak zwana medialna tarcza to efekt między innymi głośnej sprawy przecieku z Białego Domu ujawniającego tożsamość agentki CIA w celu zdyskredytowania jej męża, krytyka wojny w Iraku.
W 2005 roku dziennikarka “New York Timesa” Judith Miller, która otrzymała tajne informacje na ten temat z Białego Domu, spędziła 85 dni w więzieniu za odmowę ujawnienia źródła. Wywołało to niepokój w środowisku dziennikarskim, ale nie powstrzymało kolejnych przecieków.
Dzięki informacjom od zaniepokojonych polityką administracji urzędników amerykańska prasa ujawniła w ostatnich kilku latach między innymi istnienie tajnych więzień CIA za granicą oraz programu podsłuchiwania i monitorowania poczty elektronicznej obywateli USA bez wyroku sądowego. Według prezydenta George’a W. Busha szczególnie ten ostatni przeciek był niezwykle szkodliwy dla prowadzonej przez rząd walki z organizacjami terrorystycznymi. Administracja uważa, że działała zgodnie z obowiązującym prawem.Mimo że za projektem “tarczy” głosowało wielu republikanów, Biały Dom zapowiada, iż w razie przyjęcia ustawy prezydent ją zawetuje. Jak stwierdziła rzeczniczka Białego Domu Dana Perino, obecne przepisy są “całkowicie wystarczające”.
Jednym z krytyków nowego prawa jest prokurator federalny z Illinois Patrick Fitzgerald, który prowadził śledztwo w sprawie przecieku z Białego Domu. Jego zdaniem nowe przepisy będą miały “niezamierzony, ale poważny efekt” – zwiążą ręce osobom prowadzącym śledztwa w sprawie wyciekania tajnych informacji. Fitzgerald stwierdził niedawno na łamach “Washington Post”, że dodatkowym problemem jest wyjątkowo szeroka definicja określenia “dziennikarz”, obejmująca w zasadzie każdego, kto gromadzi i rozpowszechnia informacje.