– Jestem w samochodzie, wciąż próbuję dostać się na wiec – mówiła przez telefon agencji AFP. Dwukrotnie usiłowała przecisnąć się przez kordon 500 policjantów. Jej zwolennicy próbowali zniszczyć policyjne barykady. Bezskutecznie.
– Jeśli prezydent przywróci konstytucję, zdejmie wojskowy mundur, odda urząd szefa sztabu i ogłosi wybory 15 stycznia, wtedy będzie OK – krzyknęła do tłumów. Potem zaczęła mówić przez megafon. – Wypuśćcie mnie. Zejdźcie z drogi. Nie podnoście rąk na kobiety. Jesteście muzułmanami. To nie jest islamskie zachowanie. Mamy pokojowe zamiary. Jesteśmy waszymi siostrami! – mówiła. Podeszła do swoich zwolenników i razem z nimi zaczęła skandować: – Muszarraf odejdź! Dopiero wtedy zniknęła za drzwiami stołecznej rezydencji. Policja skutecznie uniemożliwiła udział pani Bhutto w antyprezydenckim wiecu, który miał się odbyć w pobliskim Rawalpindi. Areszt domowy zniesiono dopiero późno w nocy.Od samego rana policja szykowała się na tę demonstrację.
Wszystkie drogi prowadzące do Rawalpindi zabarykadowano zasiekami z drutu kolczastego. Policja odgrażała się, że aresztuje każdego, kto przybędzie na wiec. Wobec około 200 osób – które mimo to pojawiły się na wiecu – użyła pałek i gazów łzawiących.Od ubiegłej soboty, gdy prezydent Perwez Muszarraf ogłosił stan wyjątkowy, policja zatrzymała już około 5 tysięcy członków ugrupowania Bhutto – Pakistańskiej Partii Ludowej.