Amerykanie jak doktor Jekyll i pan Hyde

Czy wyborcy w USA gotowi są dać się uwieść idealistycznej połowie swej osobowości i zagłosować na Baracka Obamę

Aktualizacja: 07.01.2008 14:46 Publikacja: 07.01.2008 03:45

Amerykanie jak doktor Jekyll i pan Hyde

Foto: AFP

Jeszcze parę miesięcy temu w sondażach w New Hampshire Hillary Clinton miała 20-punktową przewagę nad Barackiem Obamą. Teraz – według niektórych sondaży – ma przed jutrzejszymi prawyborami prezydenckimi w tym stanie 3 procent straty do niego. To wahnięcie świadczy o przemożnej potrzebie zmiany, która była głównym tematem sobotniej debaty kandydatów. Także w wyścigu republikańskim, gdzie wedle ostatnich sondaży równe szanse na zwycięstwo w New Hampshire mają Mitt Romney i senator John McCain.Amerykanie są jak doktor Jekyll i pan Hyde – zarazem dziecinnie idealistyczni i do bólu pragmatyczni. W politykach szukają zwykle spełnienia obu pozornie sprzecznych potrzeb: chcą, by godnie reprezentowali ich ideały, a jednocześnie ponad wszystko cenią u nich skuteczność działania.

Degrengolada na Bliskim Wschodzie, widmo recesji, rosnąca konkurencja ze strony Chin czy Unii Europejskiej – wszystko sprawia, że ostatnimi laty Amerykanie coraz boleśniej uświadamiają sobie, że niezwykła magia, jaka otaczała ich kraj od chwili jego powstania, zaczyna niebezpiecznie blaknąć. Odruchowo szukają kogoś, kto tak jak niegdyś Kennedy będzie umiał zainspirować ich do rzeczy wielkich – do odnowy.

Clinton podkreśla, że ma za sobą „35 lat doświadczeń na polu zmian”. Nawet jeśli bycie żoną gubernatora stanu, a potem prezydenta USA rzeczywiście potraktować jako doświadczenie w wielkiej polityce (jeśli tak, do wyborów należy natychmiast zaprosić Laurę Bush), to jest to niebezpieczna argumentacja.

Przekonał się o tym boleśnie inny startujący do niedawna w tym wyścigu demokrata senator Joe Biden. Biden wygląda jak rzymski senator, mówi jak filmowy prezydent i ma za sobą lata doświadczeń w najważniejszych komisjach Senatu USA. I mimo że wielu wyborców, z którymi rozmawiałem w Iowa, wyrażało się o nim z najwyższym uznaniem i szacunkiem, poniósł druzgocącą klęskę, bo jest chodzącym uosobieniem starego porządku.Clinton znakomicie komunikuje się z wyborcami na poziomie logicznym. Mówi w sposób przejrzysty i prosty o skomplikowanych sprawach. Jest znakomicie przygotowana merytorycznie i upozowana scenicznie.

Ale jest wyborem chłodnego rozsądku, a nie serca. Pobudza pragmatyczne obszary w mózgu amerykańskiego wyborcy, pozostawiając sfery odpowiedzialne za idealizm w całkowitym uśpieniu.

Obama udowodnił niedowiarkom, że potrafi być skuteczny. I jednocześnie ma idealistyczną wizję

Siłą Obamy jest zdolność przekraczania barier ideologicznych, etnicznych i rasowych, a przede wszystkim naturalność i spontaniczność. Nawet jeśli to poza, to nie da się tego wyczuć. Zwolennicy Obamy są podekscytowani jego kandydaturą, a na dźwięk nazwiska „Clinton” reagują buczeniem. Wielu demokratów i wyborców niezależnych, którzy stanowią około 40 procent elektoratu w New Hampshire, szczerze nie znosi byłej pierwszej damy, która kojarzy im się z cyniczną i brutalną walką międzypartyjną. Jedynym powodem, dla którego byliby skłonni na nią głosować, byłoby przekonanie, iż tylko ona może w listopadzie tego roku dać łupnia republikańskiemu rywalowi. Wyborca w tym kraju nie jest bowiem skłonny do marnowania swego głosu w słusznej, lecz z góry przegranej sprawie. Zwyciężając wyraźnie w stanie Iowa, Obama udowodnił niedowiarkom, że potrafi być skuteczny. A jednocześnie roztoczył przed nimi idealistyczną wizję, jakiej nie udało się roztoczyć nikomu od czasu Kennedy’ego.

Wielu ochotników wzięło kilka dni wolnego, by na własny koszt pojechać do Iowa i wesprzeć organizację Obamy. Oto jak ruch polityczny zaczyna przekształcać się w społeczną falę. Wciąż możliwe jest, że rozbije się ona z trzaskiem na najbliższej przeszkodzie. Ale jeśli Obama wygra w New Hampshire, fala ta nabierze siły. Jeśli wygra w Karolinie Południowej pod koniec stycznia, to już będzie tsunami.

Jeszcze parę miesięcy temu w sondażach w New Hampshire Hillary Clinton miała 20-punktową przewagę nad Barackiem Obamą. Teraz – według niektórych sondaży – ma przed jutrzejszymi prawyborami prezydenckimi w tym stanie 3 procent straty do niego. To wahnięcie świadczy o przemożnej potrzebie zmiany, która była głównym tematem sobotniej debaty kandydatów. Także w wyścigu republikańskim, gdzie wedle ostatnich sondaży równe szanse na zwycięstwo w New Hampshire mają Mitt Romney i senator John McCain.Amerykanie są jak doktor Jekyll i pan Hyde – zarazem dziecinnie idealistyczni i do bólu pragmatyczni. W politykach szukają zwykle spełnienia obu pozornie sprzecznych potrzeb: chcą, by godnie reprezentowali ich ideały, a jednocześnie ponad wszystko cenią u nich skuteczność działania.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022