Na ekranach telewizorów można było już zobaczyć niemal wszystko. Seks w reality show, operacje plastyczne na żywo, program, którego uczestnicy myśleli, że walczą o organ do przeszczepu. Po raz pierwszy jednak w telewizji przyznał się do winy sprawca głośnego na całym świecie morderstwa.
Chodzi o tajemnicze zniknięcia amerykańskiej nastolatki Natalee Holloway, które miało miejsce w maju 2005 roku na karaibskiej wyspie Aruba. Dziewczyna ostatni raz była widziana z 17-letnim wówczas Holendrem Joranem Van der Slootem. Chłopak przez blisko trzy lata zdecydowanie zaprzeczał, jakoby miał coś wspólnego z zaginięciem.
Sprawa wyjaśniła się w niedzielę, podczas programu znanego holenderskiego dziennikarza śledczego Petera R. de Vriesa. Krok po kroku zrekonstruował on przebieg zdarzeń feralnej nocy. Zrobił to za pomocą wyznania... samego Van der Sloota, które udało mu się podstępem nagrać.
Chłopak w rozmowie ze swoim przyjacielem (pracował on dla de Vriesa i umieścił kamery w swoim samochodzie) przyznał, że uprawiał z Amerykanką seks na plaży. – Nagle zaczęła cała drżeć, a potem znieruchomiała. Trząsłem tą suką, o mało się nie popłakałem. Dlaczego to się przydarzyło akurat mnie?! – opowiadał. Zamiast zadzwonić na pogotowie wezwał jednak na miejsce jednego ze znajomych. Mężczyźni wywieźli ciało łódką daleko w morze i wyrzucili je ze burtę. – Ocean jest wystarczająco wielki. Nigdy mnie nie złapią – chełpił się.
Wyznanie przestępcy oglądało siedem milionów widzów, ale adwokaci starają się obalić legalność takiego dowodu