Na trop Komunistycznej Partii Polityczno-Militarnej (PCP-M) policja wpadła dzięki podsłuchowi telefonicznemu w śledztwie prowadzonym w sprawie banalnej kradzieży. Jej członków aresztowano w zeszłym roku, gdy przygotowywali się do zamachu na Pietro Ichino, specjalistę od prawa pracy i komentatora „Corriere della Sera”.

Przywódcą duchowym organizacji był Bruno Ghirardi, rewolucjonista starej daty, aresztowany dwa lata temu, gdy planował napad na dom Silvio Berlusconiego. W skrytkach nowych „Czerwonych Brygad” znaleziono broń i stare mundury policji skarbowej używane przez lewackich terrorystów w zamachach w latach 70.

Wśród oskarżonych, którzy stanęli wczoraj przed sądem, czterech ma od 20 do 28 lat. Mówią o sobie „Pokolenie G-8”, bo brali udział w zamieszkach podczas szczytu w Genui siedem lat temu.

Włoska prasa przypomina, że inna organizacja, również pogrobowcy Czerwonych Brygad, którym udowodniono kontakty z siwymi już ideologami „Brigate Rosse”, zamordowała w 1999 roku prof. Massimo D’Antonę, a w dwa lata później prof. Marco Biagiego. Obaj byli doradcami rządu i jak Pietro Ichino specjalistami od prawa pracy. Zgodnie z nowymi trendami myśli lewackiej to oni właśnie winni są ponurego losu włoskiej klasy robotniczej. Z drugiej strony stanowią łatwy cel, ponieważ poruszają się bez ochrony.

Obecnie we włoskich więzieniach kary odsiaduje około 200 członków starych Czerwonych Brygad. Kilkudziesięciu fanatyków nadal w celach pisze manifesty, prowadzi wojnę klas i niekończące się ideologiczne spory. Ci, którzy wyrzekli się swej przeszłości, cieszą się sporą swobodą. Wielu pracuje i wraca do więzienia na noc lub korzysta z licznych urlopów. Garstka z nich powróciła jednak na wojenną ścieżkę.