Na parę dni przed przyjazdem papieża faworytowi walki o demokratyczną nominację prezydencką wyrwało się parę nieostrożnych słów o religii, które przez cały weekend były czołowym tematem komentarzy w amerykańskich mediach.
W piątek Obama, który prowadzi zaciętą walkę z Hillary Clinton o zwycięstwo w prawyborach w Pensylwanii (gdzie znaczną część wyborców stanowią robotnicy i pracownicy sektora usługowego), ze współczuciem i zrozumieniem mówił o sytuacji zubożałej klasy pracującej w tym stanie. – W wielu małych miasteczkach Pensylwanii miejsca pracy poznikały już 25 lat temu. Nie dziwię się ich mieszkańcom, że stają się zgorzkniali, że kurczowo trzymają się pistoletów, religii lub antypatii wobec ludzi, którzy są od nich inni – dodał Obama. I szybko pożałował tych słów.Senator Clinton podjęła natychmiastowy atak na swego rywala. – Ludzie wierzący, których znam, nie „trzymają się kurczowo” religii dlatego, że są zgorzkniali. Ludzie zagłębiają się w wiarę nie dlatego, że są ubodzy materialnie, ale dlatego, że są bogaci duchowo – powiedziała Clinton podczas wiecu w Indianapolis. Była pierwsza dama dodała, że Pensylwania „nie potrzebuje prezydenta, który patrzy na nią z góry”.
Ostro skrytykował Obamę także wspierający Clinton były gubernator stanu Iowa i niedoszły kandydat na prezydenta Tom Vilsack.
– Sugeruje, że z jakiejś przyczyny wiara mieszkańców małych miasteczek jest powierzchowna. To koszmarny brak zrozumienia tych ludzi – stwierdził Vilsack.
Swoje trzy grosze dorzucił też kandydat republikanów John McCain. – Tylko ktoś z elit może powiedzieć, że ludzie głosują zgodnie ze swymi wartościami wyłącznie z powodu frustracji. Nie można być bardziej oderwanym od rzeczywistości – stwierdził McCain.