Wiele wskazuje na to, że demokratom uda się skrócić bratobójczą walkę, która mogłaby przekreślić szanse jej kandydata w listopadowych wyborach prezydenckich. Koniec przedłużającej się batalii o demokratyczną nominację wydaje się bliski.
Wyraźna wygrana Obamy w niedawnych prawyborach w Karolinie Północnej i minimalna porażka w Indianie przyspieszyły napływ superdelegatów do obozu czarnoskórego senatora. Hillary Clinton nie zdoła już dogonić Obamy pod względem liczby zwyczajnych delegatów przydzielanych w prawyborach, jej ostatnią szansą była przewaga wśród superdelegatów – wysokich rangą przedstawicieli partii, którzy podczas sierpniowej konwencji prezydenckiej głosować będą wedle własnego uznania. Jeszcze parę miesięcy temu była pierwsza dama miała wśród nich wyraźną przewagę. Był to wyraz przywiązania partyjnego establishmentu do rodziny Clintonów.
Gdy Obama przeżywał niedawno trudne chwile z powodu kontrowersyjnych wypowiedzi pastora Jeremiaha Wrighta oraz wyraźnej porażki z Clinton w Pensylwanii, serca zwolenników pani senator zabiły mocniej. Wielu liczyło na to, że superdelegaci przejrzą na oczy i zobaczą, że Obama nie ma szans w starciu z republikańską machiną wyborczą i że Clinton jest jedynym właściwym wyborem. Tak się jednak nie stało. Obama wyszedł obronną ręką z ostatnich potyczek i to wystarczyło wielu superdelegatom, by uznać, że czas kończyć przedłużającą się walkę. Wizja coraz bardziej podzielonej partii i dwojga kandydatów wykrwawiających się przez całe lato, by zakończyć wojnę chaotyczną konwencją pod koniec sierpnia, najwyraźniej przemawia wielu do rozsądku. Z najnowszych szacunków amerykańskich mediów wynika, że w ostatnich trzech dniach Obama zrównał się z Clinton lub nawet wyszedł na minimalne prowadzenie pod względem liczby popierających go superdelegatów. Część z nich to osoby, które wcześniej otwarcie poparły byłą pierwszą damę.
Z wystąpień Obamy w ostatnich dniach widać wyraźnie, że jego sztab przestaje zajmować się konfrontacją z panią Clinton. Uwaga Obamy i jego strategów przeniosła się na główną rozgrywkę – z republikańskim kandydatem Johnem McCainem.
Ale Hillary Clinton walczy dalej.