Na olimpijskich stadionach może dojść do egzekucji

Agata Bareja-Starzyńska - tybetolog i mongolistka

Aktualizacja: 04.06.2008 16:25 Publikacja: 04.06.2008 14:25

Na olimpijskich stadionach może dojść do egzekucji

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Do olimpiady zostało kilka tygodni. Trzeba szybko zdecydować: bojkotować czy nie?

Agata Bareja-Starzyńska:

Duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama nie wzywa do bojkotu olimpiady. Przekonuje, że Chińczykom jako najliczniejszemu narodowi na świecie należy się szansa pokazania swych możliwości. Mówił to już dawno, mając nadzieję, że jeżeli świat przyzna Chinom możliwość zorganizowania takiego wydarzenia, pancerz zostanie poluźniony i do Chin choć w pewnym stopniu zawitają prawa człowieka. Tymczasem świat poprzestał na sprawdzaniu, jak rosną olimpijskie obiekty, nie łącząc przygotowań do igrzysk z jakimikolwiek działaniami prodemokratycznymi. Olimpiada przestała być tym samym symbolem wolności i stała się tylko machiną do zarabiania pieniędzy. Dalajlama zabiega też o to, by przy okazji przyjazdu na olimpiadę obcokrajowcy zobaczyli też inne rejony Chin, w tym Tybet.

Przecież władze w Pekinie organizują wycieczki dla dziennikarzy czy dyplomatów i pokazują, jak Tybet rozwinął się gospodarczo pod panowaniem Chin.

Jeśli to kraj mlekiem i miodem płynący, to dlaczego potrzeba specjalnego zezwolenia na wjazd do Tybetu? Podczas chińskich wycieczek kolejne delegacje spotykają tę samą Tybetankę z pięciorgiem dzieci, która tak samo odpowiada na pytania. Nawet tłum na ulicy tworzą ludzie, którym kazano się tam zebrać. Łatwo jest przebrać młodych mężczyzn w stroje mnichów i tylko nieliczni poznają, że dana twarz jest chińska, a nie tybetańska, lub że mnich nie potrafi odmówić modlitwy. Podczas starć w marcu sami Tybetańczycy zauważyli, że wśród nich są osoby, które dziwnie się zachowują. Trudno bowiem podejrzewać mnicha, że ni z tego, ni z owego zacznie demolować sklepy.

To była chińska prowokacja?

Tak twierdzi brytyjski wywiad. Z pewnością Tybetańczycy dali się podpuścić, bo pierwszych demonstracji nikt nie rozpędzał, co jest niezwykłe, gdyż normalnie nie da się tam wyciągnąć chusteczki do nosa z napisem „Wolny Tybet”. Dopiero po kilku dniach armia otworzyła ogień do ludzi. Być może władze wolały upuścić nieco pary w marcu, niż zaryzykować, że protesty wybuchną podczas igrzysk, gdy mogłyby sobie nie poradzić z ich pacyfikowaniem. A tak protybetańscy liderzy siedzą już w więzieniach.

Tybetańczycy walczą o to, by autonomia – wpisana do chińskiej konstytucji – rzeczywiście obowiązywała. Dlaczego Chiny, choćby dla świętego spokoju, nie rozluźnią reżimu w Tybecie?

Władze w Pekinie martwią się o utrzymanie kontroli wewnątrz państwa. Tybet zajmuje mniej więcej jedną piątą powierzchni Chin. O swoje prawa upominają się też Ujgurzy, Mongołowie. W sumie problematyczne rejony stanowią ponad trzy piąte chińskiego terytorium. Władze nie chcą popuścić, bo się boją, że wszystko zacznie się rozsypywać, a i tak niemal każdego dnia w różnych miejscach kraju wybuchają nowe konflikty. Podczas starć w Tybecie władzom udało się nastawić Chińczyków Han przeciw obcym, którzy nie chcą się odwdzięczyć za pomoc gospodarczą. Postawienie wszystkiego na nacjonalizm może jednak szybko obrócić się przeciw rządowi. Władze przekonały się o tym, gdy po ostatnim trzęsieniu ziemi w Internecie pojawiły się pytania, dlaczego rząd wydaje pieniądze na olimpiadę, a nie na pomoc dla poszkodowanych, oraz oskarżenia o korupcję. Do tego dochodzą protestujący wieśniacy, zakażeni w szpitalach wirusem HIV, itp. A armii nie da się wysłać wszędzie. Nie można też wszystkich wtrącić do cel.

Tybetańczycy sądzili, że olimpiada zwiększa ich szanse na wygraną?

Na pewno. Do tego – mimo że ChRL kontroluje media – do Tybetańczyków dotarły płyty z nagraniem wręczenia Dalajlamie Złotego Medalu Kongresu USA. To podnosi ich morale, bo traktują go nie tylko jako lidera duchowego, ale też jak wcielenie ojca narodu. Bardzo się cieszą, gdy świat okazuje mu szacunek, podobnie jak niegdyś Polacy w przypadku Jana Pawła II. Protesty wybuchły więc nie tylko w stolicy Tybetu, ale nawet na wschodnich ziemiach tybetańskich wcielonych do chińskich prowincji. Tego władze się nie spodziewały. Nie wiedziały, co robić. Pacyfikować? Odpuścić? Na początku tłum uspokajali miejscowi przełożeni klasztoru. Mówili, że nie wolno niszczyć budynków partii. Po paru dniach Chińczycy zaczęli wyłapywać uczestników zajść, co wywołało nowe, krwawo stłumione, protesty.

Zyskali też wielkie poparcie świata, które chyba zaskoczyło Pekin.

Tak. Chociaż wiele osób nie rozumie problemu. Jeden z polskich pływaków, który niedawno trenował w Chinach, opowiadał, że zaskoczył go panujący tam reżim, klaskanie na gwizdek. Dodał, że Chińczycy muszą się nauczyć od Zachodu luzu. Ale być może to my będziemy wkrótce klaskać na gwizdek. Już teraz ChRL karze gospodarczo Francję, która pozwoliła sobie na zbyt dużo luzu, czyli na demonstracje podczas sztafety olimpijskiej.

Władze w Pekinie nie liczyły się też z opinią świata podczas szybkich procesów Tybetańczyków. Bez adwokatów, z wyrokami długoletniego więzienia…

Można sobie wyobrazić, że gdyby nie było to przed olimpiadą, zapadłyby wyroki śmierci. One wciąż mogą być wykonane. Ale już po igrzyskach, na nowych stadionach. Tybetańczycy naprawdę się tego boją. Przewidują, że wtedy rozpoczną się represje na masową skalę i tysiące osób, które są już namierzone lub aresztowane, dostaną surowe wyroki. Na razie wiemy, że zginęło 200 Tybetańczyków, ponad 1000 zostało rannych, 4 – 5 tysięcy trafiło do aresztów i jest przetrzymywanych w nieludzkich warunkach. W mieszkaniach przeprowadzane są rewizje. Ludzie są często przeszukiwani od stóp do głów. Obowiązują zasady jak w czasie stanu wojennego, choć nie jest on jeszcze tak nazywany. A w marcu przyszłego roku kolejne tybetańskie pokolenia wyjdą na ulice. W tym roku obok 20-, 30-latków szli gimnazjaliści. Nawet kilkunastoletnie dzieci ginęły zastrzelone z zimną krwią.

Pacyfikowanie Tybetańczyków na pewno będzie jeszcze trwać. Dlatego tak ważna jest reakcja świata. I naciskanie na dialog Pekinu z Dalajlamą. Bo po jego śmierci znalezienie kompromisu może być dużo trudniejsze.

Rz: Do olimpiady zostało kilka tygodni. Trzeba szybko zdecydować: bojkotować czy nie?

Agata Bareja-Starzyńska:

Pozostało 98% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019