To będzie najgłośniejszy tego rodzaju proces w Rosji. Na ławie oskarżonych zasiądzie jedna z gwiazd dziennikarstwa śledczego, autor sensacyjnych publikacji. Pisał m.in. o praniu brudnych rosyjskich pieniędzy przez Bank of New York i o korupcyjnych powiązaniach kremlowskich urzędników i szwajcarskiej firmy Mabetex.
Czarna godzina wybiła dla reportera dwa lata temu, po opublikowaniu przez niego w Internecie kilku artykułów o zabójstwie generała FSB Anatolija Trofimowa. Sugerował w nich, że związek z tą zbrodnią mają wpływowy deputowany Rady Federacji (wyższa izba parlamentu Rosji) Władimir Słuckier i jego żona Olga. Celem dziennikarza, jak ustaliło śledztwo, był szantaż. Publikacje miały przekonać Słuckierów, że autor posiada informacje, dzięki którym może obrócić ich życie w koszmar. Za usunięcie publikacji z Internetu miał otrzymać od małżeństwa 11,5 tysiąca euro. Artykuły jednak nie zniknęły. Słuckierowie postanowili więc bronić się przed szantażystą przy udziale prokuratury.
Łurie przez dłuższy czas nie stawiał się na wezwania. Za kratki trafił dopiero w styczniu br. Przed aresztowaniem przygotował oświadczenie, które ktoś opublikował w jego blogu. Łurie ogłosił w nim, że sprawa przeciwko niemu została zmontowana. Potem w blogu pojawił się kolejny list, w którym Łurie oznajmił, że za jego ewentualną śmierć w więzieniu będzie ponosił odpowiedzialność prowadzący sprawę śledczy.
Apele Łuriego nie robią jednak na jego kolegach wrażenia. Przypominają natomiast, że Łurie pobierał zapłatę za artykuły nie tylko w kasie redakcji. Jak mówi „Rzeczpospolitej” Michaił Mielnikow, ekspert Centrum Ekstremalnego Dziennikarstwa, co roku w Rosji wszczynanych jest około dziesięciu spraw o szantaż ze strony dziennikarzy.