– To będą ważne i – spodziewam się – męskie rozmowy – stwierdził wczoraj minister Sikorski. Rzecznik rosyjskiego MSZ ujawnił, że będą dotyczyć stosunków dwustronnych, planów instalacji amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, przyszłości stosunków Rosja – UE oraz sytuacji na Kaukazie.
Serwis internetowy tvp.info podał, że Tusk i Sikorski chcą zaproponować Rosjanom wizytowanie bazy w Redzikowie – tam mają stacjonować amerykańskie rakiety – w zamian za nasze inspekcje baz w Kaliningradzie. Rozmowy mają dotyczyć wznowieniu dostaw ropy do rafinerii w Możejkach oraz odblokowania Cieśniny Pilawskiej.
Nieoczekiwanie nowym tematem spornym w naszych stosunkach może stać się siedziba polskiej ambasady w Moskwie. Wczoraj dziennik „Nowyje Izwiestia” napisał, że władze miasta chcą przenieść polską ambasadę z centrum stolicy na odległą ulicę Mosfilmowską. Gazeta twierdzi, że za kilka lat wygasa dzierżawa działki, na której stoją budynki ambasady. „Nasi podarowali Polakom z wielkiej przyjaźni budynek w centrum stolicy. Nie ma jednak żadnych dowodów, że ziemia została przekazana Polsce na własność lub w wieczystą dzierżawę” – mówił gazecie anonimowy informator z rosyjskiego MSZ. „Oni mówią, że (ulica Mosfilmowska) to daleko. My odpowiadamy, że są tam inne ambasady i nikt się nie skarży” – dodał.
„Nowyje Izwiestia” wspomniały, że „Polska jakoby wywiązała się ze swoich zobowiązań i oddała Rosji na własność zespół budynków w Warszawie”. Tymczasem kilka lat temu „Rz” pisała o rosyjskich nieruchomościach w polskiej stolicy – działkach przy ul. Połczyńskiej, Sobieskiego, Ostrobramskiej, Bobrowieckiej oraz w Karczewie, wartych setki milionów dolarów. Jak twierdzą rosyjscy dziennikarze, minister Ławrow ma przywieźć do Polski propozycję nowej lokalizacji ambasady. – Gdyby rzeczywiście do tego doszło, byłby to nieprzyjazny gest wobec Polski – mówi nam jeden z polskich dyplomatów.
Wcześniej pojawiły się informacje, że do wizyty Siergieja Ławrowa w Polsce w ogóle nie dojdzie. MSZ zdementowało te doniesienia. Program, który początkowo obejmował dwa dni, został jednak skrócony o połowę. – Nie wiemy, ile jest w tym komunikatu politycznego, a ile pragmatyki. Organizowanie dwudniowych wizyt jest z powodu napiętych kalendarzy polityków bardzo trudne – mówi „Rz” rzecznik MSZ Piotr Paszkowski.