Rz: Czy to porażka unijnej polityki wobec Białorusi?
Jacek Saryusz-Wolski:
Nie, bo prezydent Łukaszenko niczego na kredyt od Unii nie dostał. Bruksela dawała sygnały, że jeżeli nastąpi liberalizacja na Białorusi, to nastąpią pozytywne kroki z jej strony i to przesłanie pozostaje w mocy. OBWE stwierdziła, że wybory nie spełniły demokratycznych kryteriów. Jednocześnie zauważyła nieznaczne obniżenie stopnia represyjności systemu politycznego. Nie przyniosło to jednak efektów w postaci wejścia opozycji do parlamentu, bo wybory odbywały się w przestrzeni medialnej pustki i naruszania w okresie poprzedzającym głosowanie zasad umożliwiających dobry wynik opozycji.
Unia sugerowała, że odpowie pozytywnie na poprawę demokratycznych standardów. Rację ma Łukaszenko, który mówi, że taka poprawa nastąpiła?
Unia uznała, że stawianie Białorusi 12 warunków, które mają zapewnić 100-procentową demokrację, jest co prawda moralnie słuszne, ale są to warunki zaporowe, dlatego postanowiła zredukować je do trzech. Po pierwsze wypuszczenie więźniów politycznych i niewsadzanie nowych, i to zostało spełnione. Po drugie nierepresjonowanie zaczątków wolnych mediów, i tego w okresie wyborczym też nie było. I wreszcie wybory na tyle demokratyczne, aby miała szansę w jakimś ograniczonym nawet zakresie dostać się do parlamentu opozycja. Ten trzeci warunek nie został spełniony. Ale nie jest tak, że nic pozytywnego się nie stało.