Na ulice wszystkich większych miast wyszli uczniowie, studenci, rodzice, nauczyciele i wykładowcy przeciw przegłosowanej w środę przez Senat ustawie reformującej szkolnictwo. Strajkujący uformowali pochody i ruszyli na place, gdzie odbyły się wiece.
W kilkunastu miastach doszło do starć z policją. Zdaniem organizatorów w samym Rzymie protestowało milion osób. Kością niezgody jest ograniczenie liczby nauczycieli w klasach szkół podstawowych do jednego, zamiast trzech. A także zamknięcie szkół, do których uczęszcza mniej niż 50 uczniów. Natomiast studenci protestują przeciw ustawie z sierpnia, która przewiduje m.in. możliwość przekształcenia uniwersytetów w fundacje, czyli w pewnym sensie prywatyzację uczelni, ich restrukturyzację i efektywniejsze wykorzystanie kadry dydaktycznej.
Dla protestujących to wszystko oznacza, że 87 tysięcy nauczycieli i wykładowców znajdzie się bez pracy, a rząd zmniejszy nakłady na oświatę w ciągu najbliższych 4 lat o 8 mld euro, co wydaje się grubą przesadą. Niezwykle krytyczny wobec Włoch, a szczególnie premiera Silvio Berlusconiego brytyjski „Economist” wziął reformę pod lupę i uznał za krok w dobrą stronę, nie pozostawiając suchej nitki na obecnym systemie włoskiej edukacji. Guru lewicy Umberto Ecco powiedział studentom w Sienie, że nie rozumie ich protestu, bo reforma uderza głównie w uniwersyteckich „baronów”.
Minister edukacji Mariastella Gelmini stwierdziła, że uczniowie, studenci i rodzice ujęli się za korporacyjnym interesem nauczycieli i wykładowców. Do protestów dołączyli ochoczo politycy opozycji, którym bardzo źle wiedzie się w sondażach i uznali go za własny. W stolicy udział wziął szef największej opozycyjnej Partii Demokratycznej Walter Veltroni przekonując, że nie ma to nic wspólnego z polityką, a najlepszym wyjściem z konfliktu byłoby referendum. Zaskakująco ogromny rozmiar protestu jest z pewnością przykrą niespodzianką dla rządu i ostrzeżeniem przed kontynuacją prowadzenia aroganckiej polityki dekretami. Skuteczna jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa publicznego, w sprawie reformy edukacji okazała się politycznym fiaskiem.