Numer dwa na liście najbogatszych Amerykanów mieszka w Omaha w stanie Nebraska w domu, który kupił w 1958 roku za 31,5 tysiąca dolarów. Chociaż jego fortuna jest szacowana na ponad 50 miliardów dolarów, Buffett żywi się głównie hamburgerami, popijanymi coca-colą. Gdy kiedyś w restauracji kelner chciał mu nalać drogiego wina, Buffett szybko zasłonił kieliszek ręką. – Nie dziękuję. Wolałbym, żeby pan dał mi równowartość tego wina w dolarach – powiedział. Kilka miesięcy temu odmówiono mu wstępu do jednego z ekskluzywnych klubów golfowych na Florydzie. Powód? W obdartych spodniach w kratkę i starej dżinsowej koszuli nie wyglądał na Warrena Buffetta.
Hinduski miliarder Azim Premji, właściciel imperium elektronicznego Wipro oceniany na ponad 13 miliardów dolarów, też nie lubi wydawać pieniędzy. Osiem lat jeździł starym fordem escort, nim zamienił go na początku tego roku na oszczędną toyotę corollę. Do pracy chodzi pieszo. Podczas podróży mieszka w tanich hotelach. Lata tanimi liniami, nosi tanie garnitury. Gdy jego syn brał kilka lat temu ślub, goście weselni jedli obiad na papierowych talerzach.
Ingvar Kamprad, założyciel imperium meblowego Ikea, zajmuje siódme miejsce na liście najbogatszych ludzi świata. Nie widać tego po nim. Człowiek, który ma ponad 30 miliardów dolarów, wyposażył dom w meble własnej firmy i jeździ volvo z 1993 roku. Jedyny luksus, na który sobie pozwala, to jedwabny krawat. – Jak można wymagać od pracowników, by zaciskali pasa, kiedy samemu żyje się w luksusie. Nie wolno tracić kontaktu z rzeczywistością – podkreśla.
Oszczędny jest także kanadyjski miliarder David Cheriton, udziałowiec Google o majątku szacowanym na 1,6 miliarda dolarów. Profesor Uniwersytetu Stanforda jeździ rowerem i mieszka w domu, który kupił w 1981 roku w Palo Alto w Kalifornii. Nie tylko lata tanimi liniami, ale sam ścina sobie włosy. Nie on jeden. Również brytyjski miliarder John Caudwell uważa wizytę u fryzjera za stratę czasu i pieniędzy. Były właściciel warsztatu samochodowego zarobił 2,3 miliarda dolarów na telefonii komórkowej. Woli jazdę na rowerze od przejażdżki limuzyną z szoferem. Garnitury kupuje w brytyjskim domu towarowym Marks & Spencer, a wino w Tesco. – Nie potrzebuję drogich gadżetów, by podkreślić moją wartość – mówi.
Zdaniem „Forbsa” oszczędny styl życia może stać się w obliczu kryzysu finansowego coraz bardziej popularny wśród światowej elity finansowej. Według sondażu zrealizowanego przez amerykański instytut Prince & Associates, specjalizujący się w badaniach nad bogactwem, 59 procent miliarderów zaczęło oszczędzać. Na ostatnie targi dla bogaczy w Monachium, gdzie można między innymi kupić pozłacane jacuzzi, nie przyjechał ani jeden milioner, tym bardziej miliarder. Spadła sprzedaż jachtów, luksusowych nieruchomości i limuzyn.