Steinbach powiedziała dziennikowi, że szef niemieckiego MSZ powinien był wziąć ją w obronę, kiedy doradca polskiego premiera Władysław Bartoszewski porównał ją do negującego Holokaust biskupa lefebrysty Richarda Williamsona.

„Zadaniem niemieckiego ministra spraw zagranicznych jest obrona niemieckich obywateli przed tego rodzaju porównaniami” – oświadczyła szefowa BDV. Zapewniła także, że jej organizacja „nie ugnie się przed szantażem ze strony władz w Warszawie”, które deklarują, iż wrogo nastawiona do Polski posłanka CDU nie powinna wchodzić w skład rady fundacji poświęconej powojennym wysiedleniom Niemców.

Spór wokół szefowej Związku Wypędzonych (BdV) podzielił zarówno partnerów koalicyjnych rządu Angeli Merkel, jak i niemiecką scenę polityczną. Szefową BdV wspierają partia chadecka CDU i bawarska CSU. Wszystkie pozostałe ugrupowania reprezentowane w Bundestagu, od Partii Lewicy po liberalną FDP, domagają się od kanclerz Niemiec Angeli Merkel zajęcia jasnego stanowiska w tej sprawie. Na razie Merkel woli jednak milczeć – zdaniem ekspertów co najmniej do czasu obchodów 70. rocznicy wybuchu wojny na Westerplatte.

Nie sposób sobie jednak wyobrazić, by pani kanclerz nie poruszyła sprawy Steinbach w rozmowie z premierem Donaldem Tuskiem podczas piątkowego spotkania w Hamburgu.