Według hiszpańskich mediów do eksplozji doszło, gdy szef grupy specjalnej policji wsiadł w piątek o godzinie 9.05 do samochodu stojącego na parkingu koło jego domu w Arrigorriaga na przedmieściach Bilbao (północna Hiszpania). Terroryści umieścili około 2 kg materiałów wybuchowych pod bakiem z benzyną, dlatego pojazd natychmiast stanął w płomieniach, podobnie jak kilka innych aut. Puelles nie zginął od razu. Zanim spłonął żywcem, daremnie wzywał pomocy uwięziony w palącym się samochodzie. Zostawił żonę i dwoje dzieci. Jego brat też służy w policji.
Dobry policjant, dobry człowiek, dobry Bask – mówią o zabitym koledzy. Od urodzenia żył w Kraju Basków, przeszedł wszystkie szczeble kariery, od zwalczania przemocy ulicznej po rozpracowywanie ETA. Nie wiadomo dlaczego – mimo dużego doświadczenia – wpadł w tak prymitywną pułapkę. Bomby na przyssawkach to ulubiona metoda zabijania ETA. Osoby znajdujące się na celowniku tej organizacji (politycy, policjanci itp.) nie wsiadają do auta przed sprawdzeniem przy użyciu lusterka na kiju, czy nie przyczepiono im czegoś do podwozia.
Jak twierdzi baskijska policja, od zaprzysiężenia w maju pierwszego socjalistycznego rządu w historii Kraju Basków siły bezpieczeństwa są w stanie pogotowia. – Nie wiedzieliśmy jednak, kogo zaatakują – tłumaczył rzecznik związków zawodowych policji (SPP) José Antonio Calleja.
– Przypuszczaliśmy, że to może się zdarzyć – przyznał premier Hiszpanii José Zapatero, którego wiadomość o zamachu zastała na szczycie w Brukseli. – Mordercy i kanalie – mówił o sprawcach szef baskijskiego rządu Patxi Lopez. – Skończymy z nimi. Pokazali nam drogę cierpienia, my im pokażemy drogę do więzienia – obiecywał. ETA, która ma na koncie prawie 850 ofiar, ostatni raz zabiła w grudniu 2008 roku. Niedawno media ujawniły, że planowała spektakularne uwolnienie trzech terrorystów odbywających w Huelvie ciężkie kary więzienia za próbę zamachu na króla Juana Carlosa. Zamierzała porwać rodzinę pilota śmigłowca i w ten sposób zmusić go, by wylądował na dziedzińcu więzienia.