Kontrakt o wartości 12 miliardów dolarów na dostawę 126 myśliwców dla indyjskiej armii wywołuje nie tylko wielkie emocje w firmach zbrojeniowych, ale także napięcia między sojusznikami.
– To największy i najważniejszy kontrakt ostatniej dekady. Chodzi nie tylko o gigantyczne pieniądze, ale także o decyzję polityczną, z kim bliskim sojuszem zwiążą się Indie – mówi „Rz” Stephen Trimble z amerykańskiej redakcji pisma „Flight International”.
Aby walczyć o kawałek lukratywnego tortu, Izraelczycy zamierzali wejść w spółkę ze szwedzką firmą Saab produkującą samoloty Grippen, które byli gotowi wyposażyć w elektronikę i nowoczesny radar. Zaprotestowali jednak Amerykanie, którzy dostarczają Izraelowi pomoc wojskową o wartości 3 miliardów dolarów rocznie. Według nich Izrael stworzył radar, opierając się na amerykańskiej technologii, której nie ma prawa odsprzedawać.
Izraelskie media uważają jednak, że Waszyngton kazał się wycofać sojusznikowi, bo o kontrakt ubiegać się będą m.in. producenci myśliwca F-18 (Boeing) i F-16 (Lockheed Martin).
– Te samoloty mają najnowocześniejsze radary, o których inni mogą pomarzyć. Chociaż Grippen by im nie zagroził, to mógłby wpłynąć na obniżenie ceny amerykańskich maszyn. – tłumaczy Trimble. Amerykanie mają spore szanse wygrać przetarg. Indie, które chcą zacieśnić sojusz z USA, zapowiedziały bowiem, że geopolityka będzie miała spory wpływ na rozstrzygnięcie przetargu.