– Dość cygańskiego terroru! Cyganie, precz ze Słowacji! Chrońmy nasze rodziny! – skandowali w sobotę demonstranci na ulicach 2,5-tysięcznego miasteczka.
Manifestacja odbyła się mimo wcześniejszych ostrzeżeń rządu i władz miejskich. Do starć z policją doszło na miejscowym stadionie, a następnie na dworcu kolejowym. Nacjonaliści, w czarnych mundurach nawiązujących do uniformów bojówek słowackiego państwa faszystowskiego w latach 1939 – 1945, zaatakowali uzbrojonych po zęby policjantów kamieniami i butelkami z benzyną. Rannych zostało kilku demonstrantów, aresztowano kilkadziesiąt osób.
Chociaż policja odizolowała miasteczko i zgromadziła duże siły, zamieszki trwały kilka godzin, bo demonstrantów popierała większość mieszkańców. Nacjonalistów wsparli też koledzy z Czech i Węgier. Podczas starć z policją miejscowi Romowie odwołali rodzinne uroczystości i zabarykadowali się w domach.
Powodem nielegalnej demonstracji było pobicie 65-letniego słowackiego emeryta przez dwóch Romów (15- i 16- latka). Zaatakowany, dozorca miejscowego stadionu, który próbował usunąć wyrostków z płyty boiska, stracił oko i z ciężkimi obrażeniami głowy oraz kręgosłupa został przewieziony do szpitala. Napastników aresztowano. Oczekują na proces w miejscowym więzieniu.
Przed rokiem Wspólnota Słowacka została zdelegalizowana za ataki rasowe na przedstawicieli półmilionowej romskiej mniejszości, ale odwołała się od wyroku sądu. Przywódcy organizacji uważają, ze policja nie jest w stanie ochronić Słowaków przed Cyganami, którzy kradną i napadają na mieszkańców wsi i miasteczek.