To oficjalny początek pracy pierwszej od czasów II wojny światowej koalicji w Wielkiej Brytanii. David Cameron, który we wtorek został desygnowany przez królową Elżbietę II na premiera, zaczął kompletować rząd. Pierwszą nominację wręczył Liamowi Foksowi, politykowi konserwatystów, który uchodzi za jastrzębia. Będzie nowym ministrem obrony. 49-letni Fox jest eurosceptykiem i zagorzałym zwolennikiem więzi transatlantyckich. Jego zdaniem NATO powinno pozostać fundamentem bezpieczeństwa Europy.
Na czele MSZ stanął William Hague, były przywódca konserwatystów i prawa ręka Camerona. Media kilka dni temu ujawniły, że jego pierwszą decyzją miało być ogłoszenie w Brukseli nowego, bardziej zdystansowanego, kursu wobec Unii Europejskiej.
Nowy szef dyplomacji od razu postanowił rozwiać obawy, że spór o miejsce Wielkiej Brytanii w Europie będzie podłożem konfliktów z proeuropejskimi liberałami. – Zapisaliśmy w porozumieniu, że nie powinno być dalszej rezygnacji z suwerenności w czasie tej kadencji parlamentu, i wcale nie było trudno przekonać do tego Liberalnych Demokratów – powiedział.
Hague odegrał kluczową rolę w negocjacjach, które doprowadziły do utworzenia z PiS wspólnej grupy w Parlamencie Europejskim. Potem bronił jej przewodniczącego Michała Kamińskiego przed oskarżeniami o homofobię i antysemityzm. Zaraz po Brukseli planował odwiedzić Warszawę.
Konserwatyści obejmą także resorty sprawiedliwości (Ken Clarke) i spraw wewnętrznych. Tym ostatnim kierować będzie kobieta – Theresa May, była przewodnicząca Partii Konserwatywnej. – Torysi obsadzają najważniejsze ministerstwa, dzięki czemu będą mieli największy wpływ na to, jakim krajem będzie Wielka Brytania – mówi „Rz” Shane Greer z pisma „Total Politics”.