Rosja jest zainteresowana utworzeniem na Krymie nowych baz wojskowych – twierdzi „Niezawisimaja Gazieta”. Według tego rosyjskiego dziennika do Zatoki Bałakławskiej, gdzie w czasach ZSRR istniała baza okrętów podwodnych, mogłyby wrócić rosyjskie wojska. Powołując się na byłego dowódcę Floty Czarnomorskiej admirała Władimira Komojedowa, dziennik wskazuje także inne możliwe lokalizacje: Nikołajew, Odessę i deltę Dunaju.
Rosyjski dziennik twierdzi, że przed planowaną na przyszły tydzień wizytą Dmitrija Miedwiediewa na Ukrainie są przygotowywane nowe dokumenty dotyczące rozbudowy bazy morskiej w Sewastopolu i innych obiektów Floty Czarnomorskiej na Krymie. Mają one uzupełnić podpisane niedawno przez Moskwę i Kijów porozumienie o przedłużeniu o ćwierć wieku zgody na stacjonowanie tam rosyjskiej floty.
Według słów dowódcy marynarki wojennej wiceadmirała Aleksandra Kleckowa dodatkowe porozumienie miałoby dotyczyć rozbudowy infrastruktury rosyjskich sił morskich na Ukrainie, wymiany i modernizacji uzbrojenia i lepszego wyposażenia bazy w Sewastopolu i innych garnizonach na Krymie. „Niezawisimaja Gazieta” sugeruje, że może także chodzić o nowe bazy (de facto reaktywację dawnych sowieckich obiektów), z których Rosjanie i Ukraińcy mogliby korzystać wspólnie.
Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz zapewnia, że w Bałakławie dla okrętów nie ma miejsca i powinny się tam znaleźć muzeum marynarki lub wodny kompleks rozrywkowy. Na antenie „Echa Moskwy” przypominał, że baza już dawno została zdemilitaryzowana, a doniesienia o powrocie okrętów podwodnych to „domysły”.
Ale nie wszyscy eksperci wierzą w jego zapewnienia. – Powrót rosyjskich okrętów podwodnych do bazy w Bałakławie jest możliwy. W czasach Związku Radzieckiego był to strategiczny obiekt słynący z ich napraw. Punkt ma też świetne warunki do ich zanurzenia i ukrycia. Możliwe jest także przejęcie przez Rosjan bazy w Mikołajewie, słynącej w czasach radzieckich z budowy lotniskowców. Ukraińskie władze zgodzą się na taki układ gry, bo nie do końca uświadamiają sobie, jak poważne jest zagrożenie, które spowoduje utratę ukraińskiej suwerenności – tłumaczy „Rz” major Wadym Hreczaninow, doradca ds. bezpieczeństwa byłego prezydenta Leonida Kuczmy.