Rosja płynie na Zachód

Rosyjskie okręty mogą powrócić do kilku opuszczonych baz na Ukrainie – twierdzi były dowódca Floty Czarnomorskiej

Publikacja: 14.05.2010 03:29

Marynarze na rosyjskim okręcie wojennym w Sewastopolu

Marynarze na rosyjskim okręcie wojennym w Sewastopolu

Foto: Reuters

Rosja jest zainteresowana utworzeniem na Krymie nowych baz wojskowych – twierdzi „Niezawisimaja Gazieta”. Według tego rosyjskiego dziennika do Zatoki Bałakławskiej, gdzie w czasach ZSRR istniała baza okrętów podwodnych, mogłyby wrócić rosyjskie wojska. Powołując się na byłego dowódcę Floty Czarnomorskiej admirała Władimira Komojedowa, dziennik wskazuje także inne możliwe lokalizacje: Nikołajew, Odessę i deltę Dunaju.

Rosyjski dziennik twierdzi, że przed planowaną na przyszły tydzień wizytą Dmitrija Miedwiediewa na Ukrainie są przygotowywane nowe dokumenty dotyczące rozbudowy bazy morskiej w Sewastopolu i innych obiektów Floty Czarnomorskiej na Krymie. Mają one uzupełnić podpisane niedawno przez Moskwę i Kijów porozumienie o przedłużeniu o ćwierć wieku zgody na stacjonowanie tam rosyjskiej floty.

Według słów dowódcy marynarki wojennej wiceadmirała Aleksandra Kleckowa dodatkowe porozumienie miałoby dotyczyć rozbudowy infrastruktury rosyjskich sił morskich na Ukrainie, wymiany i modernizacji uzbrojenia i lepszego wyposażenia bazy w Sewastopolu i innych garnizonach na Krymie. „Niezawisimaja Gazieta” sugeruje, że może także chodzić o nowe bazy (de facto reaktywację dawnych sowieckich obiektów), z których Rosjanie i Ukraińcy mogliby korzystać wspólnie.

Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz zapewnia, że w Bałakławie dla okrętów nie ma miejsca i powinny się tam znaleźć muzeum marynarki lub wodny kompleks rozrywkowy. Na antenie „Echa Moskwy” przypominał, że baza już dawno została zdemilitaryzowana, a doniesienia o powrocie okrętów podwodnych to „domysły”.

Ale nie wszyscy eksperci wierzą w jego zapewnienia. – Powrót rosyjskich okrętów podwodnych do bazy w Bałakławie jest możliwy. W czasach Związku Radzieckiego był to strategiczny obiekt słynący z ich napraw. Punkt ma też świetne warunki do ich zanurzenia i ukrycia. Możliwe jest także przejęcie przez Rosjan bazy w Mikołajewie, słynącej w czasach radzieckich z budowy lotniskowców. Ukraińskie władze zgodzą się na taki układ gry, bo nie do końca uświadamiają sobie, jak poważne jest zagrożenie, które spowoduje utratę ukraińskiej suwerenności – tłumaczy „Rz” major Wadym Hreczaninow, doradca ds. bezpieczeństwa byłego prezydenta Leonida Kuczmy.

Również dobrze poinformowani moskiewscy eksperci wojskowi przekonują, że nie są to wyłącznie spekulacje. – Myśl o powrocie od dawna towarzyszyła naszej admiralicji i generałom. Po prostu dotąd – w związku z próbami wypchnięcia naszej Floty z Krymu – nikt tego tematu nie poruszał. Teraz sytuacja się zmieniła – mówi „Rz” redaktor tygodnika wojskowego „Niezawisimoje Wojennoje Obozrenie” Wadim Sołowiow. Jego zdaniem informacje na temat otwarcia kolejnych baz mogą być balonem próbnym, który ma sprawdzić reakcję Ukrainy i Zachodu.

Zdaniem analityków Moskwa nie może się pogodzić z rozszerzeniem NATO na wschód zwłaszcza o byłe republiki bałtyckie i konsekwentnie realizuje politykę powstrzymywania dalszej ekspansji sojuszu. Całkowicie nie do zaakceptowania okazała się dla Rosji próba rozszerzenia NATO o Ukrainę i Gruzję. Inwazja na Gruzję w lecie 2008 roku miała pokazać, że Rosja nie zgadza się na dalsze naruszanie status quo.

„Możliwość rozszerzenia Floty na zachód to swojego rodzaju odpowiedź na ekspansję NATO na wschód. USA rozpoczęły przecież dyslokację swoich baz w Rumunii i Bułgarii” – stwierdził wprost admirał Komojedow, który do 2002 roku dowodził Flotą Czarnomorską, a obecnie jest komunistycznym deputowanym do rosyjskiej Dumy.

– Rosja chce odbudować pozycję i wpływy w regionie czarnomorskim i próbuje balansować siły z NATO. Rosyjskie władze na finansowanie armii przeznaczyły 30 miliardów dolarów, a zatem będzie ich stać na opłaty za bazy na Ukrainie. Dla porównania, finansowanie ukraińskiej armii w tym roku wyniosło 1,5 miliarda dolarów – dodaje major Hreczaninow.

Jak wielokrotnie mówił były prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow, Moskwa otrzymała ustne gwarancje przed rozszerzeniem NATO w 1999 roku, że na terenie nowych krajów członkowskich nie zostaną umieszczone poważne siły zbrojne sojuszu. Próba budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach została uznana za złamanie umowy. Podobnie potraktowano budowę baz w Rumunii i Bułgarii. Stratedzy jednym tchem wymieniają Ukrainę, Kirgizję i Gruzję jako kraje, gdzie Rosja skutecznie już powstrzymała zachodnią ekspansję.

– Rosja stara się przedstawiać jako ofiara nowej sytuacji w polityce bezpieczeństwa. Z naszej perspektywy NATO eksportuje demokrację i stabilność. Z punktu widzenia Rosji jedyny sens istnienia sojuszu to ograniczanie roli Rosji na arenie międzynarodowej – mówi „Rz” Alastair Cameron, szef Programu Bezpieczeństwa Europy w Królewskim Instytucie Studiów Obronnych (RUSI) w Londynie.

Jego zdaniem rosyjscy generałowie wielokrotnie wypowiadali opinie, które niewiele miały wspólnego z rzeczywistością.

– Nie każdą wypowiedź rosyjskiego generała należy traktować poważnie. Ale z pewnością były już sygnały, choćby Gruzja, że Rosja staje się bardziej asertywna i że należy wziąć pod uwagę obawy nowych krajów członkowskich NATO. Czy sojusz zdaje sobie z tego sprawę, zobaczymy na szczycie NATO w Lizbonie pod koniec roku. Odpowiednie decyzje będą z pewnością podejmowane – dodaje Cameron.

Rosyjski ambasador przy NATO słynący z ogłaszania bardziej lub mniej prawdziwych decyzji dotyczących rozbudowy sił zbrojnych tym razem jest ostrożny.

– Nie widzę żadnej zależności między rozszerzeniem NATO a umacnianiem i rozwojem Floty Czarnomorskiej – zastrzegał Dmitrij Rogozin. Sama możliwość reaktywacji bałakławskiej bazy nie wydaje mu się jednak nieprawdopodobna. – To część infrastruktury Floty na Krymie. Jest prawdopodobne, że pojawiła się możliwość jej modernizacji i wykorzystania zgodnie z przeznaczeniem – ocenił w Radiu Echo Moskwy.

Rosja jest zainteresowana utworzeniem na Krymie nowych baz wojskowych – twierdzi „Niezawisimaja Gazieta”. Według tego rosyjskiego dziennika do Zatoki Bałakławskiej, gdzie w czasach ZSRR istniała baza okrętów podwodnych, mogłyby wrócić rosyjskie wojska. Powołując się na byłego dowódcę Floty Czarnomorskiej admirała Władimira Komojedowa, dziennik wskazuje także inne możliwe lokalizacje: Nikołajew, Odessę i deltę Dunaju.

Rosyjski dziennik twierdzi, że przed planowaną na przyszły tydzień wizytą Dmitrija Miedwiediewa na Ukrainie są przygotowywane nowe dokumenty dotyczące rozbudowy bazy morskiej w Sewastopolu i innych obiektów Floty Czarnomorskiej na Krymie. Mają one uzupełnić podpisane niedawno przez Moskwę i Kijów porozumienie o przedłużeniu o ćwierć wieku zgody na stacjonowanie tam rosyjskiej floty.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021