Wyborczy test Łukaszenki

Władze są pewne, że wygra obecny prezydent, a opozycja już się szykuje do masowych protestów

Publikacja: 17.12.2010 22:00

Wyborczy test Łukaszenki

Foto: AP

W białoruskiej stolicy wyborów niemal nie widać. Nie ma ani billboardów z hasłami kandydatów, ani zwykłych plakatów. Przed największym tu Komarowskim Rynkiem stoi niewielka tablica z kilkoma plakacikami różnych kandydatów, obok niej debatuje grupka starszych ludzi.– Dostaję 750 tysięcy rubli miesięcznie (ok. 750 zł – red.) i mam wszystkiego potąd – pokazuje na czubek głowy starsza kobieta. – Co wy chcecie od Łukaszenki: są pieniądze, ciepło w mieszkaniach, porządek!– W starożytnym Rzymie niewolników też dobrze karmiono, a ja nie chcę być niewolnikiem – mówi, błyskając złotymi zębami, stojący w pobliżu nieogolony starszy mężczyzna.– Oho, też wymyślił! – denerwuje się kobieta.

Plany opozycjiPrzy Centralnym Domu Towarowym młoda dziewczyna rozdaje ulotki Uładzimira Nieklajeua. To przepustki na plac Październikowy, gdzie w niedzielę o godz. 20 ma się odbyć opozycyjna demonstracja przeciw fałszowaniu wyborów.A przed drugim co do wielkości mińskim domem towarowym GUM stoi niewielkie stoisko Andreja Sannikaua. Młody mężczyzna rozdaje ulotki. – Niektórzy przechodnie mówią, że nas popierają. Państwową nomenklaturę łatwo poznać, bo tylko nas wyklina – opowiada, przytupując.

Różne sondażeNa Aleksandra Łukaszenkę ma głosować 75 proc. wyborców, na jego dziewięciu oponentów – łącznie zaledwie 3 proc. Reszta zagłosuje przeciwko wszystkim kandydatom – twierdzą władze. Centrum Informacyjno-Analityczne przy Prezydencie Białorusi podaje też, że zdaniem 74 proc. badanych obowiązująca ordynacja pozwala przeprowadzić demokratyczne wybory.Badania niezależne (np. ośrodek Socium) pokazują zupełnie inny obraz: na Łukaszenkę chce głosować tylko 32 proc., na lidera akcji „Mów prawdę” Uładzimira Nieklajeua około 11 proc., na byłego wiceszefa MSZ Andreja Sannikaua – 10 proc., a na reprezentującego Zjednoczoną Partię Obywatelską Jarosława Romańczuka, miejscowego Polaka – 6 proc. Co trzeci ankietowany nie wiedział, na kogo zagłosuje.Opozycja jest pewna, że wybory będą sfałszowane, i – jak opowiada szef sztabu wyborczego Nieklajeua Andriej Dmitrijew – planuje trzy scenariusze. Pierwszy, jeśli na plac Październikowy przyjdzie około 5 tys. ludzi. – Zażądamy wówczas od władz prawa do wystąpienia na żywo w telewizji i przyjmiemy rezolucję do europarlamentu, Kongresu USA i rosyjskiej Dumy, by nie uznawały wyniku wyborów – mówi. Drugi scenariusz przewiduje obecność ponad 30 tys. ludzi. – Żądania będą te same, ale pewno wówczas na placu zostaniemy – podkreśla. Trzeci scenariusz wymaga zaś obecności ponad 100 tys. osób. – Wówczas będziemy się domagać natychmiastowego rozpoczęcia negocjacji z władzami – podkreśla Dmitrijew. Według niego 100, a może i więcej tysięcy ludzi w centrum Mińska oznaczałoby początek białoruskiej kolorowej rewolucji.

Rewolucja? Bez szansWielkie tłumy na placu Październikowym? – To bajki – mówi niezależny politolog Uładzimir Podgoł. – W czwartek wieczorem na demonstracji na placu Wolności Sannikau i Nieklajeu zebrali po 500 osób. Wcześniej Mikoła Statkiewicz i Witalij Rymaszewski zgromadzili na wiecu może ze 3 tysiące. Dodajmy jeszcze tysiąc zwolenników Ryhora Kastusieua. Jeśli nic dramatycznego się nie stanie, nie zginie tragicznie któryś z opozycyjnych kandydatów, to może przyjdzie 10 tysięcy – uważa.Przez pierwsze trzy dni przedterminowego głosowania zanotowano rekordową 12-proc. frekwencję. Według opozycji tu fałszerstw będzie najwięcej. Tymczasem media przekazały fragmenty wystąpienia Aleksandra Łukaszenki, który skrytykował „wtrącanie się” zagranicznych obserwatorów.

[ramka][b]Opinie dla „Rz”[/b]

[i]Uładzimir Nieklajeu, kandydat na prezydenta (kampania obywatelska „Mów prawdę”[/i]

Wiemy, że wybory już są fałszowane podczas tzw. przedtermi- nowego głosowania. Mamy taką pewność. Oficjalnie powiedziano, że badania opinii publicznej wykazały 75 procent poparcia dla Aleksandra Łukaszenki i władze zrobią wszystko co możliwe, żeby właśnie taki był rezultat wyborów. I dlatego wzywamy ludzi do przyjścia w niedzielę wieczorem na demonstrację w centrum Mińska. Gdyby nie ostatnie spotkanie Łukaszenko – Miedwiediew, które dało Łukaszence prawdziwego asa atutowego, moglibyśmy być pewni, że na plac Październikowy przyjdzie bardzo wielu ludzi. Rozpętano jednak wielką akcję propagandową, dowodząc, że z Rosją nie ma już problemów, że będziemy mieć ropę i gaz. To wpłynęło zarówno na urzędników, jak i na struktury siłowe, zmieniło też nastawienie wielu zwykłych ludzi. Ale wierzę, że ludzie na plac przyjdą, choć pewno nie w takiej liczbie, by zasadniczo zmienić działania samego Łukaszenki i władz państwowych. Na pewno jednak nie zamierzamy się poddawać. Dla nas najważniejsze jest bowiem obalenie dyktatury. Łukaszenko kontroluje wszystko, dysponuje całością państwowych pieniędzy, nawet o tym, jakie są środki w funduszu emerytalnym, wie tylko on. Dopiero po przeprowadzeniu reformy politycznej będziemy mogli przeprowadzić reformę gospodarczą, wprowadzając mechanizmy rynkowe. Jak nie uda nam się wygrać 19 grudnia, to będziemy działać dalej, organizować kolejne demonstracje, miesiąc, dwa czy trzy później. My nie ustąpimy. [i]—not. p.k.[/i]

[i]Jarosław Romańczuk, kandydat na prezydenta (Zjednoczona Partia Obywatelska)[/i]

Władze zrobią wszystko, żeby w niedzielę wieczorem ludzie nie przyszli na plac Październikowy. Łukaszenko ma naprawdę bardzo dobrych doradców, zarówno rosyjskich, jak i amerykańskich, a także wysłanych przez Micheila Saakaszwilego specjalistów z Gruzji. Przecież data wyborów też została wyznaczona tak, aby opozycji utrudnić organizowanie demonstracji: tuż przed katolickim Bożym Narodzeniem, w czasie, w którym można było się spodziewać zimna i śniegu. Ale myślę, że przyjdzie więcej ludzi niż w 2006 roku. Wówczas też wiadomo było, że wybory są niedemokratyczne, niesprawiedliwe – ale też było jasne, że ówczesny kandydat opozycji Aleksander Milinkiewicz zdobył najwyżej ponad 25 procent głosów. Co więcej, sztab Milinkiewicza w ogóle nie był przygotowany do zorganizowania wielkiej demonstracji. Teraz z badań opinii publicznej wynika, że Łukaszenko tak naprawdę dostanie około 40 procent, a wszyscy kandydaci opozycji razem – więcej niż on. W normalnych warunkach oznaczałoby to drugą turę wyborów, ale nie u nas. I dlatego jesteśmy przygotowani do protestów w niedzielę – i ludzie też rozumieją, że trzeba wyrazić swój sprzeciw. Co prawda kandydatów opozycji jest kilku, a nie jeden, ale plac Październikowy będzie wspólny – i sądzę, że uda nam się zmobilizować społeczeństwo. O ile, rzecz jasna, OBWE nie uzna tych wyborów, choćby częściowo, bo wówczas po prostu nie będzie po co demonstrować. Bo transporterów opancerzonych czy armatek wodnych się nie boimy. [i]—not. p.k. [/i][/ramka]

[i] Piotr Kościński z Mińska[/i]

W białoruskiej stolicy wyborów niemal nie widać. Nie ma ani billboardów z hasłami kandydatów, ani zwykłych plakatów. Przed największym tu Komarowskim Rynkiem stoi niewielka tablica z kilkoma plakacikami różnych kandydatów, obok niej debatuje grupka starszych ludzi.– Dostaję 750 tysięcy rubli miesięcznie (ok. 750 zł – red.) i mam wszystkiego potąd – pokazuje na czubek głowy starsza kobieta. – Co wy chcecie od Łukaszenki: są pieniądze, ciepło w mieszkaniach, porządek!– W starożytnym Rzymie niewolników też dobrze karmiono, a ja nie chcę być niewolnikiem – mówi, błyskając złotymi zębami, stojący w pobliżu nieogolony starszy mężczyzna.– Oho, też wymyślił! – denerwuje się kobieta.

Pozostało 89% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1027
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023