Korespondencja z Waszyngtonu
Czytaj więcej
– Nienawidziłam każdej sekundy każdego dnia przez 18 lat – stwierdziła Jaycee Dugard w oświadczeniu odczytanym w czwartek przez jej matkę podczas ostatniej rozprawy jej oprawców. Horror zaczął się dla niej w czerwcu 1991 roku. Drobna, uśmiechnięta blondynka miała 11 lat, kiedy Philip Garrido wciągnął ją siłą do samochodu, gdy czekała na szkolny autobus. Szamotaninę widział ojczym dziewczynki. Najpierw próbował dogonić zboczeńca, potem zadzwonił na policję.
Czytaj więcej:
Mimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań, nie udało się jej jednak odnaleźć. Detektywi zaczęli więc podejrzewać ojczyma, wielokrotnie go przesłuchując i badając wykrywaczem kłamstw. Tymczasem Garrido uwięził dziewczynkę w ukrytej za wysokim płotem szopie, gdzie przez kilkanaście lat ją gwałcił. Spłodził z nią dwie córeczki – pierwszą urodziła w wieku 14 lat, drugą trzy lata później. Obydwa porody odebrała żona Garrido – Nancy.
Czytaj więcej:
– Ukradłeś życie mnie i mojej rodzinie – zwróciła się do porywaczy w oświadczeniu Jaycee Dugard. Ponieważ porywacze przyznali się do winy, ich ofiara nie musiała pojawiać się na rozprawach. – Zdecydowałam się nie przychodzić do sądu, ponieważ nie chcę w twoim towarzystwie tracić ani jednej sekundy mojego życia więcej – napisała ofiara zwyrodnialców, której piekło zakończyło się dopiero w sierpniu 2009 roku.
Detektywów zaniepokoiło wówczas, że 58-letni pedofil, który miał sądowy zakaz zbliżania się do nieletnich, rozdawał na Uniwersytecie Kalifornii religijne ulotki w towarzystwie dwóch małych dziewczynek.