Miesiąc temu we francuskim porcie Boulogne-sur-Mer nad Kanałem La Manche bulterier dotkliwie pogryzł w domu czteroletnią Carmen. Zaatakował, gdy dziecko spało, pozostawiając na jej twarzy i ciele obrażenia opisywane przez media jako "przerażające". Dziewczynka zostanie okaleczona do końca życia.
Sześcioletni pies o imieniu Prince był wówczas w rodzinie zaledwie od trzech tygodni. Po tragicznym zdarzeniu właściciele zażądali uśpienia zwierzęcia. Pies oczekuje na decyzję co do swoich losów w izolatce w jednym ze schronisk dla zwierząt w północnej Francji.
Przeciwko planom zabicia psa wystąpiła Brigitte Bardot, gwiazda filmowa lat 60., obecnie znana obrończyni praw zwierząt. - Ten pies powinien być raczej skazany na dożywocie niż na karę śmierci. Znieśliśmy karę śmierci dla ludzi, czemu nadal stosujemy ją wobec zwierząt - powiedziała lokalnej gazecie "La Voix du Nord".
Bardot przyznała, że atak na dziecko był "okropny". Uznała jednak, że warunki w jakich teraz trzymane jest zwierzę są "piekłem". Napisała do mera Boulogne, by psu darowano życie. Zadeklarowała, że jej fundacja jest gotowa przejąć opiekę nad psem i zapewnić mu schronienie, w którym będzie mógł "prowadzić normalne życie do końca swoich dni".