Wiceszef resortu Pawło Klimkin mówił, że „idea polegała na tym, by zakończyć rozmowy i ogłosić to na szczeblu politycznym". Jeszcze niedawno ukraińscy dyplomaci przekonywali, że „parafowanie umowy 19 grudnia w Kijowie będzie kluczowe".
– Nikt nigdy nie dążył do wypełnienia technicznej procedury parafowania w trakcie szczytu. Może do tego dojść także później – dodał Klimkin.
Nadal nie ma pewności, czy udział w szczycie weźmie prezydent Wiktor Janukowycz. – Będę tam, gdzie powinienem być – odpowiadał pytany, czy 19 grudnia wybiera się do Moskwy. Ujawniła to agencja Interfax, powołując się na źródła w Eurazjatyckiej Wspólnocie Gospodarczej. Otoczenie prezydenta twierdziło, że „nie zawsze musi się tłumaczyć ze swych decyzji".
Według rosyjskiej gazety „Kommiersant" informacja o wizycie Janukowycza w Moskwie była przeciekiem z samej administracji prezydenta Ukrainy. Janukowycz miałby wylecieć do rosyjskiej stolicy 19 grudnia wieczorem. Następnego dnia mógłby uczestniczyć w szczycie krajów WNP. Zdążyłby wziąć też udział w spotkaniu unijnym.
Według kijowskich analityków „intryga Janukowycza przed szczytem może się źle skończyć". – Unia Europejska określiła się w sprawie umowy stowarzyszeniowej. Władze w Kijowie próbują ją szantażować. Wszczęły skomplikowaną grę informacyjną. To niebezpieczne – ostrzegał politolog Wołodymyr Fesenko.