Oznacza to,że klienci za 80 100 euro korzystać mogą bez ograniczenia z usług wszystkich pracujących tam kobiet. Dla nich oznacza to przyjmowanie kilkudziesięciu klientów czasie doby.
Trzy czwarte z nich pochodzi z zagranicy. Większość z Rumunii i Bułgarii. Są najczęściej ofiarami siatek przestępczych handlujących żywym towarem. Gwałcone, poniżane, bite zmuszane są do spełniania wszystkich życzeń klientów.
Wszystko to w majestacie prawa - konstatuje tygodnik "Der Spiegel" oceniając w aktualnym wydaniu funkcjonowanie obowiązującej od 2001 roku nowatorskiej ustawy. Zgodnie z jej ideą prostytucja jest całkiem normalną działalnością gospodarczą do której państwo nie powinno się mieszać, z wyjątkiem poboru podatków. To czysta fikcja. Z tysięcy kobiet pracujących na słynnej Reeperhban w Hamburgu zaledwie 135 zarejestrowało działalność gospodarczą. Podobne wygląda to w innych miastach. W Berlinie działa co najmniej 500 domów publicznych.
Wiele z nich na takich zasadach jak King George w dzielnicy Schoeneberg. 99 euro wstępnego i wszystko bez dalszych opłat. Ekstra płaci się jedynie za seks analny, oralny bez zabezpieczeń oraz pocałunki "z języczkiem". W poniedziałki, środy i piątki dom publiczny oferuje "Ganbangparty" czyli jedna kobieta i wielu partnerów. Gdy podobny przybytek otwierano kilka lat temu w okolicach Stuttgartu lokalne media naliczyły 700 mężczyzn w kolejce do drzwi tego Pussy-Clubu. Powstają wszędzie i cieszą się dużym wzięciem.
Policja nie ma nic do tego co się tam dzieje. Zgodnie z prawem karalne jest "wyzyskiwanie" prostytutki. To jednak niezwykle trudno udowodnić. Przed wejściem w życie obecnej ustawy skazano w 2000 roku 151 alfonsów za "wspieranie prostytucji" . Dwa lata temu już tylko 32. Przy tym branża się rozwija.