Oszustwa podczas egzaminów wstępnych na uczelnie nie są niczym nowym, jednak ich ujawniona w tym roku skala jest zadziwiająca. Świadczy o tym nadany przez państwową telewizję CCTV reportaż z dochodzenia tylko w jednej prowincji Henan (ważna centralna prowincja mająca 93 mln mieszkańców).
Śledztwo, którego rezultaty pokazała telewizja wykazało nieprawdopodobna wręcz skalę oszustw, w które zaangażowani byli pracownicy większości komisji egzaminacyjnych na liczących się uczelniach, a także grupy przestępcze o charakterze mafijnym. W sumie proceder okazał się wręcz „przemysłem", z którego korzyści czerpało nawet kilka tysięcy osób.
Najpierw przestępcy wyszukiwali zdolnych, ale niezamożnych studentów, którzy gotowi byli pisać prace egzaminacyjne za słabo przygotowanych, ale dobrze płacących kandydatów (numery kontaktowe ogłaszano w... uczelnianych toaletach). Potem składano propozycje rodzicom uczniów ostatnich klas szkół średnich. Ci, którzy gotowi byli zapłacić ok. 70 tys. juanów (ok. 34 tys. zł) byli kontaktowani z „usługodawcami".
Podczas egzaminu podmienieni kandydaci zdawali test dostając się na salę egzaminacyjną dzięki przepłaceniu pracowników komisji (stawka wynosiła ok. 20 tys. juanów). Przestępcy na wszelki wypadek zapewniali sprzęt elektroniczny (mikrosłuchawki bezprzewodowe) na wypadek braku wiedzy podstawionego zdającego. Korzystanie z tego było jednak konieczne rzadko, bo wykradano wcześniej także testy.
Nie pomogły zarządzone przez ministerstwo szkolnictwa wyższego zabezpieczenia w postaci czytnika linii papilarnych przy wejściu na salę - fałszywi kandydaci otrzymywali silikonowy „palec" prawdziwego kandydata, którym oszukiwali urządzenie. Widać to na zbliżeniach wykonanych kamerami obserwacyjnymi, choć oczywiście członkowie komisji egzaminacyjnych nigdy nic nie dostrzegali.