Nie chodzi o to, że Japończycy odwrócili się od fast foodu na rzecz surowej ryby z ryżem. Wręcz przeciwnie, w kraju co jakiś czas pojawiają się szalone z naszego punktu widzenia oferty czarnych hamburgerów, barwionych sepią i popiołem z grilla. Dodatkowo młodzi mieszkańcy kraju uwielbiają, gdy McDonald's obniża ceny porcji frytek, bo wtedy można ze znajomymi zrobić sobie ziemniaczane party w restauracji. Wszyscy są zadowoleni. No chyba, że frytki i inne smakołyki w sieci się kończą.
Frytki i spółka
Ostatnie dwa tygodnie grudnia ubiegłego roku upłynęły w Japonii pod znakiem przerw w dostawach świeżych frytek. Japońskich ziemniaków jest zbyt mało, żeby McDonald's mógł na nich polegać, a na nieszczęście dla młodych miłośników poteto L (tak mówi się o dużych porcjach frytek) pracownicy portów na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych ogłaszali strajk za strajkiem nie mogąc się porozumieć z władzami odnośnie płac. Kontenerów na statki, czyli między innymi kolejnych ton ziemniaków, nie miał kto ładować, prowadziło to do narastających opóźnień w dostawach do Japonii. Porcje w McDonald's trzeba było wydzielać, do dyspozycji klientów przez blisko 3 tygodnie pozostawały jedynie poteto S. Czyli najmniejsze z możliwych.
Sytuacja unormowała się na początku stycznia, dokerzy przestali się buntować, transporty rozpoczęły normalne kursy. Można było już odwołać dodatkowe samoloty zamawiane ze wschodniego wybrzeża USA, które miały choć trochę przykryć niedobory w jeden z kluczowych punktów menu koncernu. Obecnie jednak pojawia się nowy problem. A właściwie kilka.
Ząb niezgody
W jednej z porcji frytek w Japonii znaleziono coś, co na pewno nie powinno się tam znaleźć. Ludzki ząb przytrafił się pewnemu klientowi z Osaki co prawda w sierpniu ubiegłego roku, ale sieć przyznała się do tego zdarzenia dopiero teraz. W prefekturze Fukushima (w której na marginesie pierwszy raz od wydarzeń z marca 2011 roku wszystkie próbki ryżu hodowanego na miejscu okazały się wolne od wszelkich skażeń) w grudniu w porcji deseru lodowego jeden z małych klientów McDonald's trafił nie tylko na kawałki czekolady, ale także plastiku. Fragment pochodził z maszyny, która przygotowywała jedzenie.
O ile fragment plastiku wytłumaczyć łatwo, zawsze może coś się z maszyny oderwać, o tyle obecność ludzkiego zęba we frytkach już trudniej. Żaden z pracowników nie stracił ani jednego własnego zęba, na co dzień i tak w zakładach produkujących frytki pracuje się w maskach, więc też teoretycznie trudno byłoby, żeby ząb wypadł bezpośrednio z ust. Dodatkowa frytka nie została także usmażona – to już ustalili zewnętrzni specjaliści. Mieli na dochodzenie sporo czasu od wspominanego sierpnia, jednak moment nagromadzenia się tych nieprawidłowości i braków w dostawach może być dla McDonald's niekorzystny w skutkach. Kolejne kawałki plastiku znajdowano także na przełomie roku w Tokio (przezroczysty fragment, który znajdował się w kurczaku nuggets) oraz na północy kraju, w prefekturze Aomori (niebieski odłamek).