Werbunek jest oczywiście do tego dobrowolny. Według rządowych mediów zapowiedź Kim Dzong Una o prawdopodobnym konflikcie zbrojnym z Południem zaowocowała tysiącami młodych ludzi chcących walczyć za swój kraj. Agencja informacyjna KCNA dziś rano donosiła o ponad milionie nowych, młodych poborowych.
Według oficjalnych doniesień mają to być ludzie "wściekli" na niedawny ostrzał kierowany przez Południe. Dodatkowo "niecierpliwiący się", by wreszcie móc wymierzyć odwiecznym wrogom sprawiedliwość. Północnokoreańska mowa nienawiści to środek politycznej walki używany od początku konfliktu sięgającego lat 50. ubiegłego wieku. Mieszkańcy Południa oraz rządzący nimi politycy zdążyli przez ten czas usłyszeć praktycznie każdy rodzaj inwektyw kierowanych pod swoim adresem.
Tym razem jest podobnie. Z Północy na Południe ma nadejść deszcz ognia, by Seul został wreszcie obrócony w pył. Administracja Kim Dzong Una korzysta z coraz bardziej poetyckich porównań obrazując to, czego dopuści się na swoich wrogach.
KCNA podkreśla w komunikacie, że młodych żołnierzy przybywa z godziny na godzinę. Ludzie garną się na wojnę i do obrony swojej ojczyzny nazywanej w kraju jedynym prawdziwym rajem na ziemi. W międzyczasie trwają negocjacje. Pierwsza tura rozpoczęła się niedługo po upływie wspomnianego ultimatum. Od 18:30 do 4:15 niedzielnego poranka w miejscowości Panmundżom w strefie zdemilitaryzowanej, która oddziela obie Koree rozmawiano o tym, co dalej z chwilowym militarnym sporem. Kolejna runda rozmów właśnie się rozpoczyna (planowany start 15 tamtejszego czasu). Północna Korea to najbardziej zmilitaryzowany kraj na świecie z armią szacowaną na ponad 1,2 mln żołnierzy. Samych sił specjalnych jest do dyspozycji ponad 200 tys.