Wychodzi bowiem na jaw skandal związany z wprowadzaniem do ponownej sprzedaży odpadów przemysłowych. Pewna firma zajmująca się w prefekturze Aichi przetwórstwem śmieci "regenerowała" żywność przeznaczoną do utylizacji. Sprawa wyszła na jaw, gdy na półkach znaleziono porcje mięs, które już dawno powinny być zniszczone. Jedzenie pochodziło z sieci restauracji Ichibanya.

Przedsiębiorstwo się broni niewiedzą, prawnicy twierdzą, że nikt nie zrobił tego umyślnie, jednak dla Japończyków słynących z ogromnej dbałości o szczegóły i poprawność sprawa ma duże znaczenie. Japońskie produkty pakowane są niczym maleńkie dzieła sztuki, słodycze czasami umieszcza się w kilku opakowaniach, żeby cieszyły także oko. Umieszczanie w tych samych sklepach nieświeżego mięsa jest szokiem.

Niedługo po pierwszych doniesieniach zaczęto znajdować kolejne przykłady nieprawidłowości. 108 kotletów przeznaczonych do wysyłki do sklepów zatrzymano w firmie w prefekturze Gifu. Produkty pochodziły aż z 25 rejonów Japonii, rewitalizacja żywności była prowadzona na szeroką skalę. Opinia publiczna naciska na rząd i policję, by przyjrzały się tym wydarzeniom bliżej. Na razie jedynie firma Ichibanya rozpoczęła wprowadzanie nowych procedur kontroli żywności, by nie dopuścić do powtórki.

Rocznie w Japonii utylizuje się 2,5 mln ton żywności. W handlu działa niepisana zasada "jednej trzeciej", według której z obrotu wycofuje się towary, których okres przydatności do spożycia jest w 33 proc. już po terminie.