Nie, to nie jest odezwa radykalnej grupy terrorystycznej, lecz tekst piosenki 23-letniego rapera z Białegostoku, którą zacytowało wtorkowe „Życie Warszawy”.
Bartłomiej Huk, zwany Hukosem, twierdzi w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że jego twórczość ma wymiar metaforyczny: – Chciałem nagrać ciekawy, trochę prowokujący kawałek, wytykając błędy ekipy rządzącej – tłumaczy. Pytany, co by się stało, gdyby ktoś wziął tekst jego piosenki na poważnie, mówi: – Nie odpowiadam za całą głupotę w tym kraju.
Kancelaria Prezydenta nie chciała komentować słów rapera. Do treści piosenki spokojnie podchodzi Biuro Ochrony Rządu. – Nie zamierzamy ingerować w twórczość Bartłomieja Huka, ale sprawdzimy wszystkie informacje zawarte w tekście – tłumaczył rzecznik prasowy BOR kpt. Dariusz Aleksandrowicz. – W BOR istnieje specjalna komórka, który rozpatruje pogróżki zawarte w listach, e-mailach czy rozmowach. Nie przypominam sobie jednak, żeby sprawdzano tekst piosenki – dodaje.
„Hukos” kpi z ewentualnych działań policji: – Jeśli organy państwowe zdecydują się mnie ścigać, same się ośmieszą. Zresztą nie można nakładać sobie autocenzury – dodaje buńczucznie.
Co chciał osiągnąć? – Wierzyłem, że fani muzyki będą dyskutować i polemizować, ale nie myślałem, że sprawa zahaczy o wysokie kręgi władzy; podobno kilka ważnych osobistości się zbulwersowało – śmieje się.