- Nie możemy dłużej zapewnić bezpieczeństwa studentom, dlatego Sorbona pozostanie zamknięta co najmniej do poniedziałku - oświadczył rektor Uniwersytetów Paryskich Maurice Quenet.

Jak wyjaśniali przedstawiciele Sorbony, pobili się zwolennicy strajku, którzy się boją, że dojdzie do prywatyzacji francuskich uczelni, ze studentami, którzy chcieli, by zajęcia się odbyły. Rano ci pierwsi użyli siły wobec tych, którzy nie chcieli już strajkować.

Przez dziewięć dni Francja była praktycznie sparaliżowana. Stanęło metro, nie jeździły też autobusy i tramwaje, ponieważ związkowcy sprzeciwiali się planowanym przez rząd reformom. I choć prezydent Nicolas Sarkozy nie ustąpił, sytuacja zaczęła już wracać do normy. Dziś pierwszy raz większość paryżan bez problemu dotarła do pracy.