- Kiedy kobiety pracują wraz z mężczyznami w laboratoriach, mężczyźni się w nich zakochują, one zakochują się w nich, a kiedy się je skrytykuje - płaczą - miał powiedzieć w czasie konferencji Timothy Hunt, według relacji uczestników spotkania. Hunt przekonywał, że koedukacyjne zespoły badawcze "rozpraszają" naukowców. Noblista stwierdził również, że jest zwolennikiem "jednopłciowych" laboratoriów.

Hunt pytany o swoje słowa przez BBC przekonywał, że jego wypowiedź była żartobliwa. - Jest mi bardzo, bardzo przykro, jeśli kogoś uraziłem - podkreślił. Dodał jednak, że nie wycofuje się ze stwierdzenia, że kobiety utrudniają mężczyznom pracę naukową. - Zakochiwałem się w kobietach, z którymi pracowałem i one zakochiwały się we mnie. To bardzo utrudniało pracę - tłumaczył.

Słowa Hunta skrytykowała Jennifer Rohn, biolog pracująca na uniwersytecie w Londynie. Jej zdaniem nawet jeśli słowa Hunta były żartem, nie ma dla nich usprawiedliwienia. - Wiele młodych kobiet weźmie sobie te słowa do serca. To źle, bo wciąż mamy wiele do zrobienia jeśli chodzi o równouprawnienie w świecie nauki - stwierdziła.

Od słów Hunta odcięło się też Towarzystwo Królewskie (brytyjski odpowiednik Polskiej Akademii Nauk), którego członkiem jest noblista. "Zbyt wiele utalentowanych osób nie zrealizowało w pełni swojego naukowego potencjału w związku z uprzedzeniami dotyczącymi płci" - przypomniała organizacja w oświadczeniu.