Tuż przed kluczowymi wyborami parlamentarnymi 4 marca narodowy instytut statystyczny Istat opublikował dane, które powinny być sygnałem alarmowym dla nowych władz. W ub.r. urodziło się aż o 184 tys. mniej osób, niż w tym czasie zmarło. Ludność kraju już ledwie przekracza 60 mln osób, o sześć milionów mniej niż we Francji, choć jeszcze niedawno ludność obu krajów była na zbliżonym poziomie. Jednocześnie bardzo szybko postępuje proces starzenia się włoskiego społeczeństwa. Po raz pierwszy średni wiek przekroczył 45 lat. Już tylko 40 proc. Włochów ma mniej niż 40 lat.
– To jest zasadniczo sytuacja nieodwracalna. We Włoszech dzietność załamała się już na przełomie lat 60. i 70. XX wieku i dziś wynosi ledwie 1,32 dzieci na kobietę, najmniej ze wszystkich krajów Unii. Z pokolenia na pokolenie Włoszki odkładają coraz bardziej decyzję o pierwszym poczęciu, a jednocześnie Włoszek w wieku rozrodczym jest coraz mniej. To jest więc sprzężenie zwrotne. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest imigracja – mówi „Rz” Marc Luy, ekspert Wiedeńskiego Instytutu Demograficznego.
I rzeczywiście, to dzięki napływowi cudzoziemców ludność kraju w ub.r. zmniejszyła się o 100 tys. Bez tego napływu ubytek byłby dwukrotnie większy. Od wybuchu wojny domowej w Libii w 2013 r. do Włoch dotarło blisko 700 tys. nielegalnych migrantów. Jednak Włosi widzą w nich zagrożenie, a nie szansę na utrzymanie gospodarki kraju i hojnego systemu socjalnego przy życiu. Poza lewicową Partią Demokratyczną wszystkie główne siły polityczne przed niedzielnymi wyborami chcą ograniczyć imigrację, a lider Forza Italia Silvio Berlusconi mówi wręcz o „wydaleniu 600 tys. uchodźców”. Zdaniem holenderskiego instytutu analitycznego Gefira w długiej perspektywie to i tak wiele nie pomoże: najdalej w 2080 r. Włosi będą mniejszością we własnym kraju.
– Na ten problem demograficzny zbiegło się wiele czynników. Jeden z nich jest kulturowy: w szczególności na południu młodzi wychodzą z domu bardzo późno i dopiero gdy mogą wziąć ślub. Z powodu wysokiego bezrobocia (33 proc. wśród osób poniżej 25. roku życia) to powoduje, że decyzja o pierwszym dziecku jest odkładana w nieskończoność. Takiego problemu w Niemczech nie ma – podkreśla Marc Luy.
Innym czynnikiem jest struktura społeczeństwa: w sytuacji, gdy starzy stanowią większość, aby zdobyć władzę, partie polityczne starają się wyjść naprzeciw postulatom tej grupy ludności. Berlusconi zapowiada więc podwojenie minimalnej emerytury. Ale nikt nie walczy o zwiększenie funduszy na macierzyństwo. We Włoszech nie ma więc zasiłków na dzieci, jakie istnieją w większości krajów europejskich, zaś brak wystarczającej liczby przedszkoli powoduje, że aż 1 kobiet, które decydują się na potomstwo, traci pracę. MFW uważa, że w żadnym kraju UE władze nie zrobiły tak mało dla wsparcia przyrostu naturalnego, jak właśnie Włochy.