– Jeszcze pół roku temu o takich warunkach celnicy mogliby tylko pomarzyć – mówi „Rz” Tomasz Ludwiński, przewodniczący Rady Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ „Solidarność”. Ta organizacja wraz z trzema innymi związkami zawodowymi 25 stycznia wynegocjowała m.in. 500 zł podwyżki na etat i pracę nad nową ustawą (miałaby chronić funkcjonariuszy przed niesłusznymi pomówieniami o łapówkarstwo, gwarantować niektóre przywileje służb mundurowych, jak choćby możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę).
Jednak uzgodnień nie zaakceptował – nieobecny podczas pierwszej tury negocjacji – Komitet Protestacyjny Porozumienie Białostockie. Jego przedstawiciele od października ubiegłego roku domagają się 1,5 tys. zł podwyżki dla każdego funkcjonariusza. Komitet skupia głównie celników, którzy pracują na przejściach granicznych, a to właśnie ich obarcza się winą za blokady na granicy.
Nieoficjalnie wiadomo, że negocjujący z rządem związkowcy podzielili się na dwie grupy: organizacje skupiające celników (Porozumienie Białostockie, Zrzeszenie Związków Zawodowych Służby Celnej RP i Federacja Związków Zawodowych Służby Celnej) oraz powązane ze skarbówką („Solidarność” i Związek Zawodowy Szczególnego Nadzoru Podatkowego i Akcyzy).
– Każda z nich robi swoją politykę – mówi „Rz” celnik z Dorohuska z dziesięcioletnim stażem pracy. – Dopiero teraz się dowiedziałem, że działa aż tyle naszych organizacji.
Jego kolega z przejścia działający w Porozumieniu Białostockim twierdzi: – Nie może być tak, że o doli celników będą decydowali związkowcy ze skarbówki. Ci, którzy mają najmniej do powiedzenia, chcą spić śmietankę.Kto spije śmietankę?