Z ustaleń funkcjonariuszy grupa działała trzy miesiące. Pierwsze zgłoszenia o kradzieżach policjanci dostali we wrześniu 2014 roku.
Jak działała szajka? – Młoda kobieta oraz jej konkubent wchodzili do świątyń, gdy nie było innych wiernych i włamywali się do skarbonek, a ich 30-letni wspólnik w tym czasie stał na czatach – opowiada asp. Wojciech Jabłoński, z dolnośląskiej policji.
Z jej ustaleń wynika, że grupa ma na swoim koncie co najmniej kilkanaście takich włamań. Na razie zarzuty dostała za 11 przestępstw. Ile pieniędzy z ich ukradli? Nie wiadomo. Policja tego nie podaje.
Policjanci nie zdradzają w jaki sposób wpadli na trop włamywaczy. Z nieoficjalnych danych wynika, że w jednym z kościołów były kamery, które nagrały złodziei. Dzięki nim funkcjonariuszom udało się dotrzeć do przestępców.
Najpierw w ich ręce wpadła 21-letnia kobieta praz jej 26-letni konkubent. - Podczas przeszukania ich domu w gminie Kłodzko znaleźliśmy narzędzia służące do popełniania przestępstw – mówią policjanci.