Mieszkający w Moskwie Władimir Szpitalew stał pod mauzoleum Lenina z plakatem „Oddajcie Konstytuantę". Po kilku godzinach spędzonych w areszcie wypuszczono go.
„Chciałem zwrócić uwagę na konieczność zwołania nowego Zgromadzenia Konstytucyjnego" – napisał w oświadczeniu Szpitalew.
2 lipca złożył on w rosyjskiej prokuraturze generalnej wniosek o sprawdzenie legalności istnienia ZSRR. Mieszkaniec Moskwy ma wątpliwości co do tego, gdyż bolszewicy w styczniu 1918 roku rozpędzili rosyjską Konstytuantę, która zdążyły tylko ogłosić powstanie Rosyjskiej Demokratycznej Republiki Federacyjnej.
Po kilkugodzinnej awanturze w biurze podawczy prokuratury wniosek przyjęto. Teraz urząd musi wydać ocenę prawną w dwóch sprawach. Deputowani parlamentu bowiem zapytali czy niepodległość państw bałtyckich uznano zgodnie z prawem radzieckim i Szpitalewa – czy Związek Radziecki w ogóle był legalny.
Teraz, na placu Czerwonym Szpitalew żądał zwołania kolejnego Zgromadzenia Konstytucyjnego, by „zapewnić historyczno-polityczną ciągłość współczesnego rosyjskiego państwa od Rosyjskiej Demokratycznej Republiki Federacyjnej a nie od terrorystycznego, państwowego tworu bezprawnie utworzonego przez grupę międzynarodowych awanturników i przestępców, których następcy do dziś rozpętują wojny na całym świecie" – napisał w oświadczeniu.