– Nasz kraj musi dysponować siłami zbrojnymi odpowiadającymi jego miejscu w NATO, w Unii Europejskiej, a przede wszystkim – miejscu na mapie Europy – mówił prezydent do zebranych przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie, gdzie odbywały się główne uroczystości z okazji Święta Wojska Polskiego. – To miejsce wymaga dwóch rzeczy: głębokiego patriotyzmu wszystkich Polek i Polaków oraz sprawnych, silnych, a nawet potężnych sił zbrojnych.
Jak stwierdził szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło, słowa Lecha Kaczyńskiego wynikają z przeświadczenia, że należy stopniowo i systematycznie zwiększać liczebność wojska. – Musimy mieć taką armię, jakiej potrzebujemy, czyli 150-tysięczną – uważa Szczygło.
– Cieszy troska pana prezydenta o stan polskiej armii, ale chcieć, a móc, to często dwie różne sprawy – mówi Grzegorz Dolniak, wiceprzewodniczący Klubu Platformy Obywatelskiej.
– Prezydent od zawsze podkreślał potrzebę funkcjonowania w kraju dużej armii – mówi Jerzy Szmajdziński, poseł SLD, były minister obrony narodowej, – Jest w tym konsekwentny.
Słowa prezydenta tym razem spotkały się ze zrozumieniem polityków praktycznie wszystkich opcji. I trudno się dziwić. Uroczyste obchody odbywały się w cieniu śmierci polskiego oficera w Afganistanie, kapitana Daniela Ambrozińskiego. Pytania o przyczyny tej tragedii wywołały dyskusję na temat kondycji polskiej armii. Prezydent w trakcie uroczystości oddał cześć pamięci kapitana Ambrozińskiego. Odznaczył go też pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego.