W tworzonej właśnie Obronie Terytorialnej, która jest oczkiem w głowie obecnego kierownictwa MON, 10 proc. kadry mają stanowić zawodowi oficerowie. Będą szkolić ochotników do służby w tym nowym rodzaju wojsk i dowodzić nimi. Wyższy stopień oznacza też oczywiście wyższe zarobki.
MON zatrzasnął jednak drzwi do takiej kariery szeregowcom służącym obecnie w armii. – Lepiej traktowani są ludzie z ulicy, bez doświadczenia w wojsku, niż dobrze wyszkoleni żołnierze – mówi „Rzeczpospolitej" poseł Paweł Szramka z klubu Kukiz'15, członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej, który interweniuje w ich sprawie w MON.
Szramka (do wyborów szeregowy zawodowy, potem musiał zdjąć mundur) zwrócił uwagę na to, że minister obrony Antoni Macierewicz, rozpisując nabór na szkolenie wojskowe kandydatów na oficerów do służby w Obronie Terytorialnej, pominął szeregowców służących teraz w armii. Na kurs organizowany dla 150 osób we Wrocławiu mogli się zgłaszać kandydaci z tytułem magistra niebędący żołnierzami zawodowymi (czyli ochotnicy) oraz podoficerowie zawodowi (np. sierżanci lub chorążowie).
– Szeregowi także chcą się kształcić i spełniają wszystkie wymagania jak inni kandydaci na oficerów. W wielu przypadkach to osoby po studiach, znające języki, po misjach zagranicznych, z 10-letnim doświadczeniem w wojsku – wylicza Szramka. Jego zdaniem ta grupa wojskowych jest dyskryminowana. W tej sprawie wysłał on interpelację do MON.
Poseł Paweł Szramka: – Szeregowi też chcą się kształcić, znają języki, mają doświadczenie