Poseł LiD Janusz Zemke i gen. Marek Dukaczewski są ostatnio na każde zawołanie, gdy trzeba skomentować sytuację w służbach wojskowych.
Niestrudzenie krytykują dokonania Antoniego Macierewicza, byłego szefa kontrwywiadu wojskowego i przewodniczącego komisji weryfikacyjnej WSI. Jednocześnie należą do kilkuosobowego grona osób najbardziej obciążonych przez jego raport z weryfikacji wojskowych służb. Mają też być jednymi z czterech głównych bohaterów aneksu do niego.
Ostatnio Zemke uznał, że Macierewicz doprowadził kontrwywiad wojskowy do takiego stanu, iż powinno się maksymalnie ograniczyć jego działania, bo sytuacja jest “bardzo poważna”. Z kolei Dukaczewski po doniesieniach o wynoszeniu i kopiowaniu dokumentów ze Służby Kontrwywiadu Wojskowego przewidział poważne konsekwencje międzynarodowe: “Polska musi powiadomić NATO o tym nadzwyczajnym wypadku”. Jednak nawet Zemke, choć zwykle wypowiedzi obu panów są współbrzmiące, tego pomysłu nie podchwycił.
Oprócz ugruntowanej niechęci do Macierewicza Dukaczewskiego i Zemkego łączą dwie sprawy: emocjonalny stosunek do wojska i służb oraz lewicowe sympatie. I niewielka różnica wieku – obaj są przed sześćdziesiątką. W PRL jeden piął się po szczeblach partyjnej kariery, drugi robił karierę w służbach wojskowych. Zemke działał w Związku Młodzieży Socjalistycznej, z tego okresu wywodzi się spora część jego znajomości wśród polityków SLD. Pracował w Komitecie Centralnym PZPR jako zastępca kierownika jednego z wydziałów. Gdy gen. Wojciech Jaruzelski próbował w latach 80. zrobić lifting partii, obsadził kilka stanowisk I sekretarzy wojewódzkich struktur PZPR młodymi działaczami. Był wśród nich Zemke, który na stanowisku “pierwszego” w Bydgoszczy przetrwał do rozwiązania PZPR. Jego młodszy brat (który już nie żyje) pracował w SB, a w wolnej Polsce doszedł do stanowiska zastępcy szefa kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa.
Dukaczewski i Zemke bronią własnej skóry, bezustannie deprecjonując działania komisji weryfikacyjnej - Antoni Macierewicz, były szef kontrwywiadu wojskowego